• Home
  • Autorka bloga
  • Profil kosmetyczny
  • Kontakt & Współpraca
  • Polityka Prywatności
Obsługiwane przez usługę Blogger.

iliz

Zanim przejdziecie do postu muszę Was ostrzec, że nie jest to ani recenzja ani nic w tym stylu. Poniższy tekst pisałam dwa lata temu na zaliczenie na studiach. Jest dosyć...osobiste, choć kilka krótkich fragmentów musiałam wyciąć, bo po prostu nie chcę aby ktoś spoza mojej rodziny o tym wiedział. W końcu nie wszystko musi widzieć światło dzienne. Kilka poprawiłam, jak choćby obecny wiek. ;) Tekst podpierałam w kilku miejscach literaturą fachową, było to wymagane, choć pani profesor nie podała nam niczego konkretnego, sami mieliśmy coś wybrać. 
Tekst jest taką refleksja o życiu, o moim życiu, ale nie tylko. Jestem ciekawa Waszych komentarzy o ile jakieś się pojawią. ;)

Nasze życie często przypomina jazdę na rollercoasterze – wzloty i upadki towarzyszą nam przez całe życie. Czasami możemy jednak porównać je do pływania łódką po jeziorze – powolne i spokojne czeka na większe wydarzenie, dobre lub złe. Nic nigdy nie jest takie samo, jakie było wcześniej. Nawet, jeśli robimy coś, co wydaje nam się takie samo jak poprzednim razem, choćby pieczenie ciasta, to i tak zrobimy to trochę inaczej lub w innych warunkach, a przede wszystkim będziemy robić to już jako starsze osoby, choćby o jeden dzień, a nawet o godzinę. Czas upływa a my się zmieniamy – często na początku niedostrzegalnie by po dłuższym czasie zauważyć tę zmianę. Wielu psychologów czy filozofów próbuje wyjaśniać tajemnice naszych osobowości, naszych umysłów, ale wydaje mi się, że nigdy tak dokładnie nie uda im się tego wyjaśnić. A dlaczego? Bo każdy z nas jest inny. To prawda – jesteśmy do siebie podobni. Ale podobni nie oznacza: jednakowi.

Każdy z nas ma inną historię. Historia taka przybiera pewien kształt. Na początku naszego życia jest niczymtabula rasa, z łaciny czysta karta. Gdy dorastamy, powoli zapisuje się na niej nasza historia. Wpierw nasze wspomnienia są ulotne niczym dym lub bańki mydlane. Małe dzieci zapamiętują bardzo niewiele. Dopiero, gdy dorastają i zaczynają mówić formuje się ich tożsamość – pisana w ich pamięci historia. Jak zauważył Johnathan Glover[1] opowieść naszego życia którą opowiadamy innym gdy wspominamy lub prezentujemy nasze życie nowo poznanym osobom jest szczególną interpretacją naszej pamięci. Nasza historia, którą opowiadamy innym różni się nieco od tej, którą postrzegamy we własnym mniemaniu. Opisując taką opowieść często sięgamy daleko w przeszłość – tak daleko jak sięga nasza pamięć, ale warto zauważyć, że przecież pamięć często nas zawodzi.[2] Często to, co my zapamiętaliśmy może różnić się od tego jak zapamiętali to nasi bliscy, albo jak wyglądało to tak naprawdę w rzeczywistości. Nasza pamięć nie jest na ogół szczególnie obiektywna i my sami też wolimy widzieć siebie w lepszym świetle. W dodatku nasza pamięć jest „ciągle żywa i nieustannie towarzyszy świadomości bezpośredniej. Dzięki temu dostarcza nam wciąż, mimo woli, porównań z przeszłości”[3]. Takie wspomnienia mogą być dodatkowo nacechowane emocjami – tymi dobrymi i tymi złymi. Zauważył to m.in. Zygmunt Freud, który uważał, że „bolesne doświadczenia z dzieciństwa, zepchnięte – co prawda – do podświadomości, pozostają jednak ciągle obecne w motywacjach naszych działań, w postaci niemożliwego do realizacji pragnienia, aby zmienić przeszłość”[4]. Dorośli, których dzieciństwo nie było "kolorowe" postrzegają świat inaczej niż ci, którzy mieli, np. kochających rodziców i radosne dzieciństwo. Jako ludzie uważamy, że wiemy, dokąd zmierzamy, jakie są nasze cele. Ale czy na pewno? Czy to nie świat wokół, społeczeństwo, które nas otacza nie wymaga od nas czegoś, czego my wcale nie pragniemy? Jak pisał Erich Fromm człowiek żyje w złudzeniu, iż wie czego pragnie.[5] Według niego, wiedzieć, czego naprawdę chcemy, to jedno z „najtrudniejszych zadań stojących przed każdą istotą ludzką. Dlatego zniewalanie człowieka drogą narzucania myśli i uczuć stanowi dzisiaj jedną z najistotniejszych metod sprawowania władzy”[6]. W dodatku, jak zauważa David Riesman[7] jesteśmy „zewnątrzsterowni”, to znaczy, że łatwo zatracamy pewność tego, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, to inni sterują naszym życiem, a nie my sami. Człowiek zewnątrzsterowny żyje wśród innych, czyli w społeczeństwie, w którym się urodził i w którym się wychowuje. Stajemy się konsumentami – pozbawieni w pewien sposób indywidualności.[8] Sprawia to, iż nasza tożsamość rozmywa się, stajemy się bardziej podobni do innych niczym jedna wielka masa, a przecież nie powinno tak być.

Nasze życie przypomina mi książkę, która wciąż nie jest dokończona a my sami zapisujemy w niej kolejne rozdziały. Nasze przeżycia, smutki i radości – wszystko to, na co składa się nasze życie. Mam dopiero dwadzieścia pięć lat, ale mimo wszystko część mojego życia została już zapisana w mojej „książce”, a kolejne puste strony czekają by je zapisać. Jest wiele rzeczy, które lubię i które mi się podobają. Staram się patrzeć z optymizmem na świat i dlatego cieszy mnie choćby widok słońca za oknem czy barwny kwiat na łące. Lubię kolory, feerię barw niczym tęczę na niebie, na którą uwielbiam patrzeć, gdy tylko się takowa pojawia. Nie wyklucza to jednak tego, iż nie lubię również kolorów szachownicy – czerni i bieli. Kiedy byłam młodsza miałam dwa ulubione kolory – róż i błękit, ale z wiekiem zaczęłam lubić więcej barw aż polubiłam niemal wszystkie. Lubię wiosnę, kiedy rozkwitają kwiaty, a w płucach czujemy świeże powietrze. Lubię lato, nawet, kiedy jest tak upalnie, że nie mamy na nic ochoty. Lubię twórczość pod wszelaką postacią – czy to w muzyce, malarstwie, rękodziele czy makijażu. Uwielbiam malować i oglądać prace młodych artystów, którzy tworzą zwłaszcza prace niemal realistyczne.Lubię ludzi za ich różnorodność i barwność. Lubię patrzeć na zachody słońca, kiedy niebo przybiera tyle ciepłych barw by w niedługim czasie zamienić się w przeróżne odcienie niebieskości aż po granatową czerń. Lubię śmiech, dlatego staram się często śmiać i jeśli tylko potrafię – rozweselam innych. Ponury świat nie jest dla mnie. Staram się smakować życie, choć należę raczej do osób, które wolą oglądać wyczyny bardzo odważnych ludzi niż samej zasmakować adrenaliny. Ale czyż smakowanie życia to nie jest również poznawanie nowych ludzi, nie tylko vis-à-vis, ale również i w szeroko rozumianej sieci internetowej? Dzięki Internetowi możemy poznać naprawdę niesamowite osobowości, których zapewne bez tego środka komunikacji nie dane byłoby nam spotkać. Posiadam w świecie wirtualnym wielu znajomych, ale i w tym rzeczywistym nie jestem odludkiem. Może i nie przepadam za cotygodniowymi imprezami czy piciem na umór, ale nie oznacza to, iż nie jestem osobą towarzyską. Lubię czasami wyjść ze znajomymi na piwo by móc się odprężyć i pośmiać. Często zdarza mi się dostrzeganie tego, czego nie zauważają inni, choć to pewnie również zasługa mojej wyobraźni. Tam gdzie inni widzą zwykłą chmurę ja widzę np. psa czy smoka niczym z chińskich opowieści. Jestem również typem marzyciela, dlatego często w mojej głowie pojawiają się różne niemalże bajeczne opowieści i fantazje. Staram się jednak nie za bardzo odrywać od rzeczywistości.Życie obfituje w wiele wydarzeń i doświadczeń – dobrych i złych. Również w moim życiu były takie sytuacje, jednakże starając się sobie przypomnieć dokładnie takie, które cenię, nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy. Zdanie za drugim razem egzaminu na prawo jazdy? Być może. Zostanie chrzestną? Również mogłabym to do tego zaliczyć. W moim życiu na pewno pojawią się jeszcze wydarzenia, które szczególnie będę cenić. Zarówno te emocjonalne dotyczące tylko mnie samej jak i te, które będą dotyczyć innych ludzi wokół mnie. Za pięć, może dziesięć lub więcej lat.

Wybiegając w przyszłość, czego będzie mi najbardziej brakować? Pytanie jednak powinno być bardziej konkretne. Za ile lat? Za pięć, dziesięć, a może pięćdziesiąt? W tym momencie odpowiedziałabym, że najbliższej rodziny, mojego pokoju – mojego małego wszechświata. Będzie brakować mi rozmów z młodszym bratem – czasami filozoficznych, czasami przesadnie głupich. Będzie mi brakować mojego domu rodzinnego. Kiedyś założę własną rodzinę, założę swój własny dom, ale dom rodzinny gdzie się wychowałam zawsze będę darzyć sentymentem.

Moje prywatne skarby. Taki tytuł mógłby widnieć w tytule jednego z rozdziałów mojej osobistej książki. Wiele rzeczy i osób by się w nim znalazło. Mój srebrno-błękitny zegarek, który otrzymałam od starszego brata i jego żony, a, który darzę szczególnym sentymentem, mój pierścionek od babci otrzymany z okazji Pierwszej Komunii Św., moje rysunki, mój miś-niedźwiadek Artemis, dla którego wciąż mam słabość mimo wieku, mój pokój, moje malowanie. Moja tandetna pozytywka, która choć już częściowo zepsuta wciąż wygrywa melodię, przy której się odprężam i wpadam w melancholijny nastrój. Moimi skarbami są moi rodzice, nawet jeśli czasem mamy odmienne zdania. Moi bracia, bratowa i bratanek. W moim sercu i pamięci wciąż pozostanie mój dziadek, który piekł najlepsze tory na świecie. Moja babcia, która zmarła, gdy byłam małym dzieckiem. Mój blog kosmetyczno-urodowy i moi czytelnicy. Moimi skarbami pozostaną także takie marzenia jak: zostanie sławną pisarką i malarką czy wyjazd do Japonii.

Uważam, że życie należy budować na miłości. Pieniądze, wykształcenie, kariera są ważne, ale nie najważniejsze. Nic tak nie uskrzydla ludzi jak miłość. I choć nie potrafimy jej tak naprawdę opisać, nadać jej kształtu, ponieważ jest według mnie ulotna niczym wiatr i niewidoczna niczym powietrze, jest naprawdę ważna abyśmy mogli być naprawdę szczęśliwi. Może to być miłość do dziecka, do rodziców, rodzeństwa, partnera. Miłość nas nie ogranicza a wręcz otwiera przed nami nowe horyzonty. Ważna jest również uczciwość. W dzisiejszych czasach trudno być uczciwym, ale przecież nie warto narażać swojego sumienia na cierpienie. Oszukiwanie nie jest i nie będzie dobre, ponieważ może kiedyś obrócić się przeciwko nam samym.

Nie powinniśmy traktować siebie samych jako „towaru na sprzedaż”, co niestety w obecnych czasach jest coraz szerszym zjawiskiem. Prestiż, status społeczny, sukcesy nie powinny zajmować miejsca rzeczywistego poczucia naszej tożsamości, jak pisał Erich Fromm. Nasza indywidualność nie powinna tracić na wartości, ponieważ jest to coś szczególnego i wyjątkowego.[9] Powinniśmy zwrócić się ku sobie, realizować nasze pragnienia, być po prostu człowiekiem a nie "robotem".

Żyję dla siebie samej - nie dla innych. W końcu nie po to otrzymałam dar życia, aby stać się od kogoś całkowicie zależną. To my sami jesteśmy tymi, którzy ustalają jak ma potoczyć się nasze życie. Oczywiście niektórzy nam w tym pomagają, np. rodzice, ale ostatecznie i tak my sami powinniśmy dokonywać wyborów, nawet, jeśli nie zawsze właściwych. Poczucie przynależności czy nasze uczucia do innych ludzi są ważne i warto dla nich żyć, ale jeśli będziemy działać wbrew sobie wyrządzimy sobie wyłącznie wielką krzywdę. Czy wierzę w przeznaczenie? Wciąż zastanawiam się nad odpowiedzią na to pytanie i wciąż nie jest ona jednoznaczna. Żyję dla samego życia i choć nie zawsze biorę życie pełnymi garściami staram się, aby być szczęśliwą na swój sposób.
Cierpienie jest nieodłącznym elementem naszego ludzkiego życia. Już Adam i Ewa, biblijni pierwsi ludzie, protoplaści ludzkości, cierpieli za to, iż zjedli zakazany owoc i zostali za to wygnani z Raju. Umierają nasi bliscy, pojawiają się trudne sytuacje, ktoś „złamie” nasze serce. Nasze cierpienia zależą „nie tylko od warunków, w jakich człowiek żyje, ale także od jego usposobienia. I przez to nie są proporcjonalne od wywołujących je powodów”[10]. Osoby wrażliwe i marzycielskie będą odczuwać ból bardziej od osób z goła raczej racjonalnie myślących i trzeźwo patrzących na świat. Nikt z nas nie wybiera cierpienia – ono samo przychodzi, spada na nas niczym grom z jasnego nieba. Tak też i było w moim przypadku, bo choć nie dotyczy mnie samej to bardzo bliskiej mi osoby. Z powodów osobistych jednak nie napiszę o kogo chodzi, powiem tylko, że odczuwałam wtedy wewnętrzny ból i wielki niepokój o przyszłość. I choć wszystko dobrze się skończyło lęk pozostanie. Nie lubimy, gdy ktoś umiera, cierpimy, gdy jest to ktoś nam bliski. Jaki jednak odczuwa ból matka? Ta, która nosiła pod sercem przez dziewięć miesięcy swoje dziecko? Nie potrafię dobrze odpowiedzieć na to pytanie. Cierpimy jednak, gdy w naszej rodzinie umierają dziadkowie czy wujostwo, a kiedy umiera jakieś dziecko, cierpimy niemal podwójnie. Historii o zmarłych dzieciach jest wiele, często spowodowanych nagłą chorobą... Takie wydarzenia pokazują, że nie znamy miejsca ani godziny. Nie jest ważne czy mamy dwa, dwadzieścia czy osiemdziesiąt lat. Zauważamy wówczas jak kruche jest nasze życie. To tak jakby każdy z nas stąpał po cienkiej linie. Kiedy jednak stracimy równowagę i runiemy w przepaść? Tego nie wiemy i dlatego należy cieszyć się życiem takim, jakie jest.

Rodzice są osobami, które najbardziej kształtują nasze życie. I tak też było i wciąż jest, w moim przypadku. Dzięki nim jestem tym, kim jestem i choć czasami człowiek zastanawia się, co by było gdyby… to i tak warto cieszyć się z tego, co mamy. Od dziecka miałam bardziej artystyczną duszą niż inni wokół mnie – od mniej więcej dziesiątego roku życia po bodajże ostatnią klasę gimnazjum szyłam wymyślne i szczegółowe ubranka swoim lalkom, którymi zachwycały się moje koleżanki. Później przerzuciłam się na malowanie i nawet chciałam skierować swoją dalszą edukację w tym kierunku, jednak nie miałam nikogo, kto by mi pomógł rozwijać tę pasję, uczyć mnie, więc wybrałam inaczej. Choć malowaniem nie zajmuję się zawodowo lubię to robić, gdy na przykład jestem smutna lub wręcz przeciwnie, radosna. Ostatnio moim hobby jest także prowadzenie bloga, dzięki któremu mogę dopisać do swojej historii kolejny rozdział. Studia pedagogiczne, malowanie, prowadzenie bloga, rodzina - kształtują moje życie. Jakie ono będzie za pięć, dziesięć czy więcej lat? Tego nie wiem, ale postaram się je przeżyć najlepiej jak potrafię.

Czasami dopadają mnie takie myśli jak: „żałuję, że…”. Żałuję, że nie poszłam w kierunku artystycznym, że nie skierowałam swoich kiełkujących pasji na inne tory. Żałuję, że wybrałam studia pedagogiczne, a z drugiej strony nie. Studia pedagogiczne dały mi określony zawód: przez jednych lubiany, przez drugich znienawidzony. Jestem jeszcze młoda, więc zawsze mogę coś jeszcze zmienić, jednak podstawy do budowania własnego życia już posiadam, a to jest najważniejsze. Czasami żałuję, że nie jestem bardziej otwarta na ludzi, że nie potrafię tak swobodnie jak inni poznawać nowych osób, że nie z każdym potrafię rozmawiać tak swobodnie jak ze znanymi już mi osobami.

Co takiego mogłam w życiu osiągnąć? Wszystko i nic. Osiągnięcia, które dla mnie wydają się wielkie, dla innych będą nic nieznaczące. Przecież wciąż mieszkam z rodzicami. Nie pracuję. W moim życiu nie pojawił się Ten Jedyny. Ale czyż za sukces nie można uznać zdania matury? Czyż sukcesem nie jest obronienie pracy licencjackiej czy magisterskiej? Za sukces można uznać również zdanie kursu prawa jazdy. Moim małym osiągnięciem było również założenie strony z moimi pracami – zarówno tymi wykonanymi ołówkiem jak i tymi wykonanymi techniką cyfrową – i docenienie moich prac przez innych początkujących twórców. I choć od pewnego czasu tam nie zaglądam, może kiedyś tam wrócę.

Zastanawiam się czy posiadałam pragnienia, które się nie spełniły. Zapewne znalazłoby się kilka a może i nawet kilkadziesiąt. W tym momencie przychodzi mi tylko do głowy pragnienie, a właściwie marzenie: wyjazd do Japonii. Jako nastolatka byłam bardzo zafascynowana tym krajem i nadal jestem. Być może, kiedyś w przyszłości uda mi się to marzenie zrealizować, więc nie jest ono do końca stracone. Mogłabym zaliczyć, do niespełnionych pragnień również szkołę artystyczną. Jednak, kiedy miałam te piętnaście czy szesnaście lat nie do końca w siebie wierzyłam, a swoje rysunki uważałam, co najmniej za przeciętne.

Wciąż jestem młodą dziewczyną, mieszkającą z rodzicami, bez partnera i ściśle określonych planów na przyszłość. Nauczyłam się, że niektórych spraw nie należy planować. Doświadczenia tak cenne, że warto jest żyć tylko dla bodaj jednego, uważam za niesamowite, jednak sama jeszcze czegoś takiego nie doświadczyłam. Mam jednak wielką nadzieję, iż kiedyś, w przyszłości, doświadczę takowego by móc je wspominać później latami aż do późnej starości.

Jakie myśli nadają sens mojemu życiu? Odpowiedź wcale nie jest prosta, jak zresztą na każde pytanie, nawet to najprostsze. Pierwsze, co przychodzi mi do głowy to rodzina. Zostałam wychowana w kochającej się rodzinie i serdecznej, ciepłej atmosferze. Rodzice nigdy do niczego nas nie zmuszali, to znaczy mnie i moich braci. Uważam, że miłość jest w życiu najważniejsza. Dzięki niej łatwiej pokonuje się przeszkody, które napotykamy na naszej drodze, jakim jest życie.

To, co przynosi mi zadowolenie to malowanie, muzyka, pogawędki i przekomarzanie się z najbliższymi. Wiem, że kiedy jestem smutna a coś mi nie wyjdzie to mogę liczyć na wsparcie ze strony rodziców i braci. Moja siła jest w mojej rodzinie, jest we mnie samej. To my sami jesteśmy siłą często nie zdając sobie sprawy z tego jak wiele możemy osiągnąć, jeśli tylko tego zapragniemy.


Na zakończenie chciałabym dodać kilka prostych, ale uważam, że cennych słów. Nie zmieniajmy się dla innych – tacy się urodziliśmy i tacy powinniśmy się sobie podobać. A jeśli komuś to sprawia problem to jego sprawa. Jesteśmy niepowtarzalni. Jedyni w swoim rodzaju. Każdy z osobna i wszyscy razem...


Bibliografia

1.      Fromm E., Niech się stanie człowiek. Z psychologii etyki, R. Saciuk (tłum.), Wyd. Naukowe PWN, Warszawa-Wrocław 1996, s. 66-69
2.      Malicka M., Ja – to znaczy kto? Rzecz o osobowej tożsamości i wychowaniu, Wyd. „Żak”, Warszawa 1996, s. 113, 145, 164-165
3.      Riesman D., Glazur N., Denney R., Samotny tłum, Strzelecki J. (przeł.), PWN, Warszawa 1971, s. 190-192




[1] J. Glover, The Philosophy and Psychology of Personal Identity, Allen Lane, The Penguin Press, London 1988 [w:] M. Malicka, Ja – to znaczy kto? Rzecz o osobowej tożsamości i wychowaniu, Wyd. „Żak”, Warszawa 1996
[2] M. Malicka, Ja – to znaczy kto? Rzecz o osobowej tożsamości i wychowaniu, Wyd. „Żak”, Warszawa 1996, s. 164-165
[3] M. Malicka, Ja – to znaczy kto? Rzecz o osobowej tożsamości i wychowaniu, Wyd. „Żak”, Warszawa 1996, s. 165
[4] Tamże
[5] E. Fromm, Ucieczka od wolności, O. i A. Ziemilscy (tłum.), Czytelnik, Warszawa 1970, s. 235-240 [w:] M. Malicka, Ja – to znaczy kto? Rzecz o osobowej tożsamości i wychowaniu, Wyd. „Żak”, Warszawa 1996, s. 113
[6] Tamże
[7] D. Riesman, N. Glazer, R. Denney, samotny tłum, J. Strzelecki (przeł.), PWN, Warszawa 1971
[8] Tamże, s. 190-192
[9] E. Fromm, Niech się stanie człowiek. Z psychologii etyki, R. Saciuk (tłum.), Wyd. Naukowe PWN, Warszawa-Wrocław 1996, s. 66-69
[10] M. Malicka, Ja – to znaczy kto? Rzecz o osobowej tożsamości i wychowaniu, Wyd. „Żak”, Warszawa 1996, s. 145


Szczęśliwego Nowego Roku!

12/31/2015 09:00:00 PM 12 comments
Nigdy nie narzekałam jakoś bardzo na swoje rzęsy. No może troszeczkę...bardzo troszeczkę. ;) Zawsze były dla mnie zbyt jasne i zbyt proste. Ich długość i objętość nawet mnie zadowalała, ale to że były takie proste potrafiło doprowadzić mnie do szewskiej pasji. Po użyciu zalotki podkręcone były góra dwie-trzy godziny. Mało. Kiedy firma Bodetko Lash skontaktowała się ze mną w sprawie współpracy zgodziłam się chcąc się przekonać jakie będę miała później rzęsy. Minęły już cztery miesiące od stosowania odżywki, więc czas na pełną recenzję. Jeśli Was ciekawi to możecie przeczytać o tym co zauważyłam po 45 dniach od stosowania. Tamten post znajdziecie TUTAJ.


O odżywkach tego typu krążą różne opinie. Oczywiście warto zauważyć, że każdy jest inny i na każdego inaczej dany produkt zadziała. U jednych sprawdzi się rewelacyjnie, u drugich okaże się klapą. Jak było w moim przypadku?


Bardzo podoba mi się design produktu. Zarówno pudełeczko jak i sama odżywka wyglądają minimalistycznie, ale z klasą. Czerń i złoto to idealne połączenie, które zawsze wygląda ze sobą dobrze. Opakowanie samej odżywki przypomina kałamarz eyelinera i w sumie właśnie taki jest. Jak eyeliner, tylko przezroczysty i nie do wykonywania kresek, a do poprawiania wyglądu rzęs.


Pędzelek jest średniej długości, ale idealnie wyprofilowany. Nie za cienki i nie za gruby. Bardzo dobrze maluje się nim linię rzęs. Co ważne, nie wolno używać zbyt dużej ilości produktu. Bo wtedy nam to zaszkodzi a nie pomoże. I nie może wlać nam się do oka. Z tego co się orientuję, niektórzy nie przestrzegali tych zasad (nie mówię o konkretnej odżywce ale ogólnie) i później różnie bywało.

Odżywka do rzęs Bodetko Lash. Długie i gęste rzęsy.Produkt przebadany dermatologicznie.
Sposób użycia: odżywkę stosować wieczorem, umyć twarz następnie zaaplikować odżywkę wzdłuż powieki, przeciągając aplikatorem po rzęsach przy ich nasadzie.
Uwaga: może wystąpić chwilowe uczucie pieczenia bądź swędzenia. W przypadku wystąpienia niepożądanych objawów skonsultuj się z lekarzem.

Skład (INCI)
Aqua - wodaEuphrasia Officinailis Extract - ekstrakt ze świetlika, ma działanie przeciwzapalne, przeciwalergiczne i przeciwbakteryjne (znacie żele pod oczy i na powieki od Flos-Lek? - znajdziecie w nim ten ekstrakt). Łagodny ekstrakt stosowany do pielęgnacji delikatnych okolic oczu.Sodium Chloride - chlorek sodu. Jest kondycjonerem. Substancja wypełniająca. Może podrażniać, ale nie musi.Trifluoromethyl Dechloro Ethylprostenolamide - jest to BIMATOPROST. Syntetyczny prostamid zbliżony pod względem budowy do prostaglandyny, naturalnego hormonu, regulującego procesy fizjologiczne w organizmie, występującego we wszystkich tkankach oraz płynach ustrojowych o bardzo dużej aktywności biologicznej (źródło).Alcohol Denat - konserwant i rozpuszczalnik.Benzalkonium Chloride - substancja konserwująca, która uniemożliwia rozwój i przetrwanie mikroorganizmów w czasie przechowywania produktu. Chroni również kosmetyk przed nadkażeniem bakteryjnym, które możemy wprowadzić przy codziennym użytkowaniu produktu (np.nabierając krem palcem). Wpływa na właściwości aplikacyjne emulsji (np. krem, balsam) nadając przy stosowaniu efekt jedwabistości.


Trzeba pamiętać przy stosowaniu tego typu produktów, że nie powinno się ich stosować non stop. Przerwy są wskazane. W końcu oczy są bardzo wrażliwe. Nawet olejując rzęsy olejkiem rycynowym musimy robić przerwy. 


Na początku stosowania odżywki zaraz po jej aplikacji odczuwałam delikatne swędzenie, które zniknęło po tygodniu stosowania. I to dosłownie przez chwilę, może minutę. 
Nie zauważyłam też żadnego zaczerwienienia skóry, a jeśli już po tylko po zbyt mocnym tarciu wacikiem przy demakijażu, czyli jeszcze przed aplikacją produktu. :p


W ciągu tych czterech miesięcy moje rzęsy się wydłużyły i podkręciły. Czasami (czyli często) zahaczam nimi o szkła okularów. Efekt podkręcenia nie jest spektakularny, ale dla mnie bardzo zauważalny. A gdy użyję zalotki to moje rzęsy są podkręcone aż do zmywania makijażu. Co wcześniej było nie do wykonania.


Momentami rzęsy dziwnie rosły, niektóre pojedyncze włoski rosły trochę w nie swoją stronę, ale widzę, że się to stabilizuje. Jeśli dojrzycie jakąś rzęsę, która wystaje mi spoza linii to nie wina odżywki. Od zawsze jakaś jedna mi wyrastała poza obrębem nasady i dopóki nie wypadła zawsze mnie denerwowała aż miałam ochotę wyrwać ją pęsetą. Moje rzęsy w ogóle liniami rosną, nie jako jedna linia z której wychodzą wszystkie włoski, ale z dwóch a nawet trzech. Takie rzęsy. ;) Po tatusiu. ;)


Jestem zadowolona z efektu. Nie zauważyłam wielkiego zagęszczenia, ale jak sami zobaczycie, moje rzęsy nigdy nie należały do tych rzadkich. Nie ściemniały u nasady. Nadal są "siwe", gdzie reszta ciemnieje zbliżając się do końca. Taki już ich urok. ;)
Odżywkę wykończę do końca podtrzymując efekt a później pewnie będę stosowała olejek rycynowy by utrzymać efekt na dłużej.
Wiadomo, rzęsy są włosami, też wypadają bo mają swój określony cykl życia. Przy odżywce Bodetko Lash rzęsy nadal mi wypadały, pojedynczo, tak jak wcześniej. Nie było to niepokojące, bo była to jedna-trzy rzęsy dziennie. Czytałam, że u niektórych wypadanie całkowicie się zatrzymywało. Być może dlatego tak im gęstnieją a potem po odstawieniu odżywki nagle znów wypadają? 


Zdjęcie wyżej wykonałam kilka dni wcześniej. Widać, że rzęsy żyją trochę swoim życiem, ale po zastosowaniu maskary fajnie się już układają. 
Poniżej kolaże zdjęć z różnych okresów.




Dla mnie różnica jest widoczna. Widzicie ją? Poniżej w dodatku zdjęcie z boku, gdzie widać podkręcenie bez użycia zalotki. Niestety zdjęcia przed nie mam bo mi się usunęło, ale rzęsy były tam zdecydowanie prostsze i krótsze. 



Na koniec jeszcze 4 zdjęcia z cieniami i tuszem do rzęs. Pierwsze dwa są z okresu przed odżywką, chyba z okolic kwietnia, dolne dwa zdjęcia sa sprzed kilku dni, bo z Wigilii. Widać różnicę, prawda?



Wiem, że różne opinie krążą o tego typu preparatach, ale cieszę się, że mogłam coś takiego wypróbować. To zdecydowanie ciekawy wynalazek, choć może przerażać. Ale czyż nawet krem do twarz może nam nie zaszkodzić? Wszystko może nam zaszkodzić, więc czasem nie warto wpadać w wielką paranoję. ;)

Używałyście odżywek tego typu? Co o nich sądzicie?

12/30/2015 06:28:00 PM 14 comments
Kolejny post tego samego dnia. ;) Jutro będzie o odżywce do rzęs, bo najwyższa pora o niej napisać. :) Tym razem jednak o płytce do stempli, którą otrzymałam od EdBeauty a która przewinęła się w kilku postach w ciągu ostatnich kilku dniach.

Jedni mówią na nie płytki (jak ja), inni blaszki, ale w sumie i tak chodzi o to samo. ;) Płytka pochodzi ze świątecznych kolekcji, tu tematyką jest zima i święta Bożego Narodzenia.


Ma kilka oznaczeń. na EdBeauty możecie ją kupic z oznaczeniem AP-01 lub JQ-08. Znajdziecie ją pod TYM linkiem. Kosztuje 6,90 zł, więc w sumie cena nie jest jakaś wygórowana. Te prostokątne też mają rozsądną cenę. :) A niektóre kuszą swymi wzorami, oj kuszą. :D


Płytka ma standardową wielkość okrągłych, ok. 5,6 cm średnicy. Miała jeszcze niebieską folię zabezpieczającą, którą trzeba zdjąć by można było stemplować. Zawsze przed użyciem nowej płytki przemywam ją zmywaczem i dopiero stempluję. 

Płytka ma bardzo dobrze wyżłobione wzorki. Każdy odbija się idealnie, zarówno lakierem przeznaczonym do stemplowania jak i tym tylko do malowania paznokci.

Idealna na zimę jak i święta. Cóż mogę więcej napisać? ;) Sami zobaczcie jak wzorki z płytki prezentują się na paznokciach. :)

 KLIK KLIK KLIK


 KLIK KLIK KLIK


 KLIK KLIK KLIK

Lubicie takie tematyczne płytki? A może jeszcze zastanawiacie się nad tą metodą ozdabiania paznokci?



12/29/2015 08:30:00 PM 18 comments
To będzie kolejny dzień, kiedy pojawią się dwa posty. Następny wrzucę około 20-21. ;) Teraz pokażę Wam zdobienie jakie wykonałam na Wigilijny wieczór. Coś prostego, bo czasu brakowało, ale rzucającego się w oczy. :)


W tym zdobieniu wykorzystałam jeden lakier z drobinkami, jeden topper, lakier do stempli i wzorki z płytki do stempli.


Płytkę otrzymałam od EdBeauty i jest to AP-01, choć czasem ma inne oznaczenie. I to o niej poczytacie później. :)


 - top coat Seche Vite,
 - Formula X, Law of Attraction,
 - Essence, colour & go, 180 it's raining men!,
 - lakier do stempli Born Pretty, nr 2 (recenzja KLIK)
 - duży stempel i zdrapka od Born Pretty Store (nowy nabytek, który już pokochałam, tak jak Clear Jelly Stamper)

Samo wykonanie nie było trudne. nałożyłam na wszystkie paznokcie pięknisia od Essence, którego piękno trudno było mi uchwycić na zdjęciach. Potem na palec serdeczny nałożyłam topper od Formula X, który mienił się przepięknie!


Następnie na paznokcie wskazujący, środkowy i mały dodałam śnieżynki a na kciuk coś a'la choinkę. Oczywiście na tym palcu musiała mi się krzywo wystemplować, bo omsknęła mi się ręka. :p Całość zabezpieczyłam topem.















 Tego typu zdobienia można nosić całą zimę. Jeśli chodzi o mnie to za śniegiem nie tęsknię bo nie widzi mi się odśnieżanie placu jaki mamy a niestety trzeba go odśnieżać. :p Ale na paznokciach lubię takie wzorki. :)
12/29/2015 05:30:00 PM 14 comments
Newer Posts
Older Posts
  • W Strefie Azji
  • KOLORÓWKA
  • MANICURE
  • NAILART
  • BTS

About me

IMG-7958
Witaj na moim blogu, moim małym kawałku świata.
Mam 32 lata i pasjonuje mnie stylizacja paznokci, poznawanie kosmetyków do makijażu oraz pielęgnacji, w tym pielęgnacja azjatycka.
Zapraszam Cię do przeglądania zawartości bloga i zadawania pytań. :)


Social Media

Archive

  • ►  2022 (8)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2021 (7)
    • ►  lipca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2020 (6)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2019 (10)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2018 (49)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (4)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (8)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2017 (171)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (5)
    • ►  października (7)
    • ►  września (10)
    • ►  sierpnia (16)
    • ►  lipca (13)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (12)
    • ►  marca (23)
    • ►  lutego (23)
    • ►  stycznia (30)
  • ►  2016 (248)
    • ►  grudnia (12)
    • ►  listopada (25)
    • ►  października (29)
    • ►  września (20)
    • ►  sierpnia (19)
    • ►  lipca (18)
    • ►  czerwca (18)
    • ►  maja (15)
    • ►  kwietnia (17)
    • ►  marca (23)
    • ►  lutego (23)
    • ►  stycznia (29)
  • ▼  2015 (255)
    • ▼  grudnia (28)
      • List w butelce...
      • Bodetko Lash, czyli rośnijcie i wywijajcie się rzę...
      • Płytka do stempli AP-01 od EdBeauty
      • Srebrzyste śnieżynki | EdBeaty | Born Pretty Store...
      • Born Pretty Stamping Nail Polish, nr 2 | Born Pret...
      • CNDirect i kolejna wishlista
      • Holograficzne cudo ♥ Sophin 206 | Recenzja | Swatche
      • Czerwone święta | Red christmas manicure | EdBeaut...
      • Santa Icon Manicure | Merry Christmas | Życzenia
      • Bombki są wszędzie! Bombkowy manicure | Święta, św...
      • Christmas sunset manicure | Winter sunset manicure...
      • Real Techniques czy jednak nie? Oto jest pytanie.....
      • Poduszka do manicure | Gąbeczki do gradientów | Dr...
      • Twin mani z Elizą | Manicure
      • Ciekawy pędzel do podkładu | DressLink
      • Sally Hansen, Miracle Gel, 560 Spice Age | Recenzj...
      • Silver floral arabesque manicure | BP-L 008 | Born...
      • Delia Cosmetics: pastelowa kolekcja lakierów do pa...
      • Kolorowanka | Reverse stamping manicure
      • Multifunkcjonalne kleszcze od Born Pretty Store (#...
      • Rozświetlone paznokcie
      • Kampania Atopowi Bohaterowie | Atopowe zapalenie S...
      • Nowości kosmetyczne ubiegłych miesięcy | Rossmann,...
      • Black negative space manicure
      • Mikołajkowe zdobienie (Śnieżynki, Rudolf) | Konkur...
      • Jesienny stonowany lakier | Golden Rose, Color Exp...
      • Stare, ale z sentymentem ;) Tasiemkowy manicure
      • Porównanie odżywek do włosów w spreju | Loton | Gl...
    • ►  listopada (23)
    • ►  października (14)
    • ►  września (18)
    • ►  sierpnia (14)
    • ►  lipca (25)
    • ►  czerwca (21)
    • ►  maja (20)
    • ►  kwietnia (29)
    • ►  marca (25)
    • ►  lutego (24)
    • ►  stycznia (14)
  • ►  2014 (110)
    • ►  grudnia (16)
    • ►  listopada (19)
    • ►  października (13)
    • ►  września (10)
    • ►  sierpnia (13)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (5)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2013 (56)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (13)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (12)
    • ►  lipca (8)

Obserwatorzy

Popularne Posty

  • Holograficzno-brokatowe naklejki na paznokcie i Eveline miniMAX 136
    Dziś trzyczęściowy post: dwie krótkie recenzje i "zdobienie". ;) Głównym bohaterem jest lakier Eveline oraz naklejki do paznokci, ...
  • 3 kosmetyki od Ingrid Cosmetics: paletka cieni Matt and Glam, płynny rozświetlacz Silver i błyszczyk do ust
     Dziś przychodzę z recenzją paletki cieni, rozświetlacza i błyszczyka do ust marki Ingrid Cosmetics .
  • Sophin 202, czyli fuksjowo-magentowe rozproszone holo | Biała geometria rapidografem
    Dzisiejszego dnia, a właściwie jego końcówki ;) mam dla Was recenzję i swatche przepięknego lakieru holograficznego marki Sophin . Dodatkowo...
  • Pierścionkowe paletki do malowania na paznokciach: B. loves plates kontra Born Pretty Store
    Dziś chciałabym Wam przedstawić dosyć zabawny, ale interesujący gadżet. Okazało się, że w niemal tym samym czasie otrzymałam dwa, więc opisu...
  • Marzycielska paletka cieni do powiek Nabla Dreamy | recenzja | swatche
    Czasami są kosmetyki które są trochę droższe od tego co zazwyczaj kupujemy ale chcemy je mieć i kupujemy. Tak właśnie miałam z paletką Nabla...

Translate

Created with by ThemeXpose