My Secret, Hot Colors: Shake Colors & Revolt Againts The Nude

Cześć. :) Dziś przygotowałam dla was post o dwóch paletkach cieni do oczu. :) Na razie bez makijaży, ale nadrobię i to. ;)


Myślę, że spora część z Was zetknęła się już z tymi paletkami. My Secret to polska, tania marka kosmetyków kolorowych dostępna w Drogeriach Natura. Czasem można tam znaleźć niezłe perełki za grosze. :)


Obie paletki kupiłam na niedawnej wyprzedaży -40% na kolorówkę w szafach. Zamarzyły mi się po kilku makijażach jakie widziałam i stwierdziłam, że muszę je mieć. :D Mam jeszcze Party Time i chyba też o niej napiszę w tym tygodniu. :)
Dziś zaś opowiem Wam o Shake Colors i Revolt Against The Nude!


Paletki otrzymujemy w plastikowych opakowaniach: czarne na spodzie, transparentne u góry. Napisy z góry lubią się ścierać i niektórych może to denerwować. 

W każdej paletce są 4 cienie o kształcie zaokrąglonych prostokątów i wymiarach: 2 cm na 2,3 cm. Sama paletka ma wymiary 6,7 cm na 6,7 cm. ;)

W środku znajdują się również obustronne pacynki, ale ja rzadko z nich korzystam, choć czasami mi się zdarza, np. przy bardzo sypkich produktach albo...przy robieniu "gradientu" na paznokciach (do małych elementów jak np. przy galaxy nails). 


Obie paletki posiadają cienie matowe, bez żadnych drobinek. Są bardziej lub mniej aksamitne w dotyku i mają niezłą pigmentację! O czym przekonacie się na końcu recenzji, gdzie pokazuję swatche na palcach i ręce.

Najgorzej wypada jedynie blady róż z paletki Shake Colors - mój jest tępy, ciężko nabiera się na palec a co dopiero na pędzel i daje wyłącznie chmurkę koloru. Bardziej do rozcierania niż samego nakładania (musiałabym się nieźle namachać aby cokolwiek było widać).


Pozostałe cienie mają fantastyczną pigmentację, choć  nieco się osypują (wtedy strząsam nadmiar z pędzla a później wciskam drobinki we włosie pędzla).


SHAKE COLORS

Miętowa (chyba) zieleń - aksamitna pigmentacja, piękny letni kolor. 
Jasny róż - odrobinę łososiowy, ale nie do końca. Sucha pigmentacja, bardzo słaba. Wypada najgorzej z nich wszystkich.
Limonka/pistacja - prześliczny kolor. Bardzo wiosenno-letni. Aksamitna świetna pigmentacja.
Wrzosowy fiolet - piękny kolorek, który w połączeniu z zieleniami daje fajny efekt. :) Ma trochę mniej aksamitną konsystencję niż zielenie, ale i tak na wysokim poziomie.


REVOLT AGAINTS THE NUDE

Różowa czerwień - mnie przypomina trochę kolor różu indyjskiego a trochę karmazynu czy truskawki. ;) Świetna pigmentacja. Nie jest to taka czerwień-czerwień, ale brakowało mi takiego kolorku bo czasami się przydaje. ;)
Pomarańczowy - leciutko ceglasty, bardzo mocno napigmentowany przepiękny kolorek. Niczym w zachodzie słońca. :)
Niebieski - dla mnie to połączenie lapis-lazuli i błękitu królewskiego. Piękny niebieski kolorek, który wygląda nawet dobrze z moimi szaro-niebieskimi tęczówkami. :)
Zieleń - trochę miętowa, właściwie niewiele różni się od tej zieleni z paletki Shake Colors. Różnica jest prawie niezauważalna.



Obie paletki bardzo przypadły mi do gustu a i nazwy mają niezwykle trafne. ;) Dobrze się nimi blenduje, dobrze się je nakłada i nawet bez bazy wyglądają świetnie (choć ja zwykle coś pod cieniami mam bo posiadam tłuste powieki które szybko robią mi wałeczki w załamaniu powieki).


Dla zainteresowanych również skład. A teraz czas na swatche w różnych oświetleniach: naturalne światło dzienne i zdjęcia z lampą błyskową.


Aby na palcu mieć ten róż musiałam kilka razy mocniej potrzeć o cień, reszta to tylko jedno lekkie maźnięcie palcem.






Obie paletki są świetne, kolory mają fantastyczne i kosztują też niewiele bo 12,99 zł za paletkę a na promocji jeszcze taniej. ;)
Niebawem coś z nich zmaluję. :)

Skusiłyście się na te paletki? ^ ^

instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz