Meet Beauty - Warszawa - 24 października 2015 roku. Co tam robiłam?

Cześć. Minęło już trochę czasu od kiedy byłam na pierwszej w Polsce konferencji wyłącznie dla blogerów i vlogerów urodowych. Było nas tam 250 osób! Jak się tam dostałam? Co robiłam...i czy jestem zadowolona? Moja relacja i odczucia w poście!


Na wstępie zaznaczę tylko, że część zdjęć jest mojego autorstwa, a część pochodzi z fanpage'a Meet Beauty. Nie zawsze pamiętałam o robieniu zdjęć. :p

O samej konferencji dowiedziałam się poprzez social media. Chyba tego samego dnia wysłałam zgłoszenie....i się nie dostałam. A przynajmniej nie od razu, bo trafiłam na listę rezerwową. ;) Chętnych było na pewno mnóstwo - w końcu polski świat blogerów urodowych jest naprawdę duży.
W drugim tygodniu października zadzwonili do mnie i zapytali czy nadal mam chęć pojawić się na Meet Beauty. Pewnie, że miałam chęć! Tyle czytanych przeze mnie blogerek i tych już poznanych jechało więc musiałam się tam pojawić. ;)


Konferencja odbywała się w Warszawie...więc trzeba było do niej dojechać. Na początku myślałam o pociągu ale że droga na mapach google nie wydawała mi się jakaś straszna - wybrałam samochód. Zapytałam łódzkich blogerek czy któraś by się chętnie ze mną wybrała i szybko zebrałam komplet. Z Beatką (Gasky), Asią (Interesting Details from My World), Ewą (Bez owijania w Bawełnę) znałam się już wcześniej i to całkiem nieźle. :) Z Sylwią  (Zadbana Mama) poznałam się niespełna dwa tygodnie wcześniej. :)

Z domu wyjechałam przed godziną szóstą. W Łodzi odebrałam dziewczyny i wyruszyłyśmy w drogę. W sobotę rano było na drodze jeszcze całkiem "luźno" więc podróż minęła nam bardzo szybko. Autostradą dojechałyśmy bardzo szybko (jak na mój samochód) i na miejscu byłyśmy jakoś wpół do dziewiątej, gdzie rejestracja zaczynała się o dziewiątej a sama konferencja o dziesiątej.
Ale to nic!
Przynajmniej można było pogadać, rozejrzeć się, spróbować złapać wifi. ;)


Dziewczyny, które odpowiedzialne były za rejestrację etc. nosiły urocze wianuszki (na włosach lub szyi) dzięki czemu można je było z daleka dojrzeć i o coś np. zapytać.


Było kilka marek kosmetycznych, które umilały nam czas wolny lub też dzięki nim odbywały się warsztaty. Ale nie tylko kosmetyki się pojawiły.


Olympus - czyli aparaty fotograficzne. Prowadzili warsztaty (dla zapisanych) oraz udostępniali nowe aparaty do przetestowania. Trzeba się było wcześniej na nie zapisać i mnie się udało. 


Przez 45 minut testowałam to małe cudeńko (jaki on lekki!). Powiem wam, że naprawdę fajny aparat, choć aż tak bardzo to ja się na nich nie znam. :p Na warsztaty się nie załapała, ale dziewczyny były z nich bardzo (lub tylko) zadowolone.


Ponadto marka przygotowała też dla wszystkich wykład o fotografii na blogach. Był ciekawie prowadzony przez rodzeństwo #nie_pamiętam_nazwisk (a już wiem: Diana i Rafał Krasa). Spóźniłam się na początek, ale reszta była interesująca i w sumie kilka ciekawostek na pewno wykorzystam przy robieniu zdjęć.
Co prawda z kilkoma kwestiami nie do końca się zgadzałam jak choćby tym, że najlepiej wyglądają zdjęcia na białym tle (takie wręcz katalogowe) bo lubię czasem pokombinować i dać inne tło.
Ale wciąż i wciąż się uczę i każde informacje na temat fotografii (zwłaszcza te widziane i słyszane na żywo) są przydatne. :)


Golden Rose - marka kosmetyków kolorowych, którą zna chyba każdy. ;) Można było wypróbować ich kosmetyki a nawet zostać umalowanym (makijaż lub paznokcie). W dodatku jeśli komuś się chciało to mógł otrzymać paczkę kosmetyków. I tu zaczynał się cyrk... Nie każda blogerka została potraktowana jednakowo - inne dostały mniej, drugie więcej. Czasem dostawałyśmy sprzeczne informacje. Mały niesmak pozostał, ale tu wina leży akurat po stronie niezbyt miłej pani (jednej z trzech?). 


Do wyboru miałyśmy kosmetyki z najnowszych serii, jak choćby jesienne kolory lakierów czy szminki w kredce. Wybrałam m.in. mega odważny i mega ciemny kolor. :D Zdecydowanie wybrałam go pod kątem zdjęć niż na co dzień. ;)




Pilomax - markę już znam i wspominam całkiem miło. O ich kosmetykach mogliście czytam w TYM wpisie. Marka przygotowała dla nas atrakcję w postaci badania skóry głowy. Mega pomysł! Pomiędzy wykładami wystałam w kolejce i ja.
Dowiedziałam się, że wielkich problemów ze skórą głowy nie mam. Trochę problem z przetłuszczaniem (wiem!) i na zdjęciu (w mega przybliżeniu) pojawiło się kilka płatków łupieżu. Podejrzewam, że to przez to, że zaczęłam nosić czapkę (a wtedy takie rzeczy lubią się u mnie dziać), jednak jest to na tyle mały problem, że domowymi sposobami sobie z nim poradzę.
W dodatku każda dziewczyna która przeszła badanie otrzymała dwa kosmetyki: szampon i dużą maskę do włosów. Każda dostała inne wersje - pod kątem swoich włosów. :)





NeoNail - kosmetyki do pielęgnacji paznokci, lakiery zwykłe i hybrydowe. Można było sobie zrobić zdjęcia na ich ściance (mam dwa!) czy też wypróbować ich produkty do manicure hybrydowego podczas manicure wykonywanego przez ich stylistki. Dziewczyny nosiły boskie różowo neonowe sukienki! Zdecydowanie było je widać z daleka. 
Dodatkowo marka prowadziła 3 razy warsztaty po 45 minut. Wydawałoby się, że to mało by opowiedzieć o hybrydach, ale w tak krótkim czasie dowiedziałam się naprawdę dużo! W dodatku stylistka wykonywała modelce mani i jednocześnie objaśniano nam jak wykonać hybrydy. 
To były jedyne warsztaty na jakich byłam i jestem z nich bardzo zadowolona! Teraz bez problemów mogę sama robić manicure hybrydowy, ponieważ....
...każda z uczestniczek warsztatów otrzymała zestaw startowy do jego wykonania. I tu pojawia się mały cyrk...
Byłam zapisana na ostatnie warsztaty, tuż przed zakończeniem konferencji. I kiedy się skończyły wychodząc otrzymywałyśmy nasze zestawy startowe...wyszłam jako jedna z ostatnich i okazało się, że ktoś był na warsztatach niezapisany i zabrał sobie paczkę.
Stałam jak głupia i nie do końca wiedziałam co się wtedy stało. Już zadowolona, że będę mieć swoje pierwsze hybrydki - zostałam z niczym. Marka miała tylko kilka dodatkowych lamp więc gdy się okazało, że byłam zapisana - otrzymałam ją.
Była to jedna z najdziwniejszych sytuacji w moim życiu. Ale sprawa się wyjaśniła, marka ładnie przeprosiła i dosłała mi resztę zestawu życząc owocnego tworzenia. :)
Myślę, że brak list tu zawinił - następnym razem na pewno to naprawią aby nie było takich właśnie dziwnych sytuacji.


Była też marka Remington - prowadzili warsztaty i mieli ściankę do robienie "selfie" na konkurs. W dodatku można było posłuchać muzyki czy usiąść na plażowych leżakach Radia Kolor. Znacie to radio? U mnie w radiu nigdy nie złapał ich stacji. :p


Abyśmy nie chodzili głodni (kilku panów też się znalazło ;)) uraczono nas różnymi przekąskami. Były słodkie pyszne bułki, urocze jabłka (niżej będzie zdjęcie jednego z nich) a w porze obiadowej różnego rodzaju bułki, desery czy też przekąski dla wegetarian, bezglutenowców etc. I mnóstwo kawy, herbaty czy wody.
Podobno znalazły się dziewczyny, które narzekały, że nie podano niczego "na ciepło" - bez przesady. Choć kanapek nie jadłam (nie moje gusta smakowe :p) to głodna nie chodziłam. Zresztą nie pojechałam tam żeby pić i jeść, ale żeby poznać inne blogerki, poplotkować (czasu jednak na plotki trochę było mało), dowiedzieć się ciekawych rzeczy i miło spędzić czas w (prawie) babskim gronie!






Było też sporo wykładów - na całych (lub tak prawie całych) byłam trzech. Pierwszym był ten z marką Olympus. Drugi prowadzony przez właścicielkę bloga Żyj. Kochaj. Twórz
Karolina była mega zestresowana, ale jej wykład bardzo mi przypadł do gustu. na pewno wykorzystam kilka jej pomysłów/rad do zmiany swojego bloga w ciekawsze i bardziej przejrzyste miejsce. :)


Tomek z bloga blog.tomaszstopka.pl opowiedział nam ciekawie o SEO. Wstyd się przyznać, ale nawet nie wiedziałam czym jest to "SEO". :p Człowiek uczy się przez całe życie. ;)


Powinnam jeszcze wspomnieć o zBLOGowanych bo to dzięki nim powstało Meet Beauty oraz Annie Pytkowskiej, która opowiedziała nam o Google Analytics - byłam na części wykładu, więc w sumie byłam na czterech. ;)

Był też Paweł Opydo, czyli Zombie Samurai, ale w tym czasie trwały warsztaty na których byłam. A tak i jeszcze Olga, czyli The Oleskaaa


Jasny brzoskwiniowy sweterek - to ja. ;) A blondynka w kraciastej koszuli to Sabina czyli Sabi-nails! Spędziłyśmy razem sporo czasu. <3

Znacie Gasky (fioletowe włosy) oraz Zadbaną Mamę?
Poznałam tyle dziewczyn, że głowa mała. ;) Była też Red Lipstick Monster czy Make Up Today - nawet rozmawiałyśmy chwilę. :) Myślałam że RLM jest niższa. ;)
Była też neonówka, czyli Ania z bloga B. for Beautiful Nails i właścicielka B. loves plates! Poznałam Asię z Joanna bloguje, Kolorowe Maliny, RedHeadNails, Happy Dots i.....już nie wszystkie pamiętam. :p Kogo nie wymieniłam - przepraszam, postanawiam poprawę. ;)


Choć było trochę niedociągnięć to konferencja jak dla mnie była wspaniała. Było to moje pierwsze takie wydarzenie, że może spoglądałam na nie przez różowe okulary, ale na drugą edycję też się zapiszę, a nóż, widelec - uda się znów dostać. :)
Brakuje mi tych plotek!


Nie wyszłyśmy jednak z konferencji z niczym. Moja torba była całkiem spora. ;)


Wielka torba, a w torbie...torby. ;)


Pyszne i pięknie zapakowane jabłuszko z napisem! 



Wybrane kosmetyki Goldem Rose: szminkę i mały lakier wybrałam sama, pani dorzuciła dwa lakiery Color Expert.


Dopasowane do włosów: szampon i maska.



Po oddaniu aparatu otrzymałam płócienną torbę, notes i tubek termiczny. :) 


Każda z blogerek przy wyjściu otrzymała też zestawy od sponsorów. 


Od Drogerie Natura: zestaw kosmetyków KOBO (baza pod makijaż, tusz do rzęs oraz puder do twarzy.


Od Diamond Cosmetics: top, bazę i lakier hybrydowy.


Od Syoss: suchy szampon oraz dziwne coś do odświeżania koloru włosów pomiędzy farbowaniami (nie farbuję od dawna i jeszcze nie wiem co  tym gagatkiem zrobię).
Od Schwarzkopfa: lakier do włosów oraz maskę (ją już zaczęłam testować - bardzo przyjemna).
I żel pod prysznic Fa.


Od marki NeoNail każdy z uczestników otrzymał top, bazę i lakier hybrydowy, oliwkę do skórek, długopis, przypinkę i smycz.
Uczestnicy warsztatów dodatkowo otrzymali cały zestaw startowy. :)


Udało mi się jeszcze wygrać jeden z trzech zestawów kosmetyków Golden Rose za moje paznokcie (mogliście zobaczyć mani już na Instagramie czy Facebooku, niebawem i na blogu zagości).

Dzień wspominam bardzo miło. ^ ^ Relacji na pewno czytaliście już sporo, więc na koniec dorzucę jeszcze małą historyjkę. ;)
Chodzi mi o podróż z powrotem. Byłam na tyle inteligentna (blondynka to przecież ja), że wypisałam sobie punkt po punkcie jak mam dojechać do warszawy i miejsca docelowego, ale...zapomniałam o drodze powrotnej. :D
Na szczęście Beatka miała mapy google w komórce. Ale...nie obyło się bez nerwów. warszawa jest tak cudna, że oznakowanie w niektórych miejsca masz okropne i dla niewtajemniczonych czasem trudne do rozszyfrowania. Tułałyśmy się chyba z 40 minut po Warszawie próbując wjechać na autostradę. GPS kazał jechać np. prosto tylko że nie wiedziałyśmy czy dołem czy górą. ;)
Jakoś jakoś w końcu wyjechałyśmy. Obyło się bez przemocy. ;) 
W drodze z Łodzi do domu też miałam niezłe  cyrki, jak choćby wypadek na drodze i próba jechania objazdem. 
Oj było wesoło, było. ;)


Która z Was była? Może się z którąś z Was widziałam? :)


instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz