Eyes Like Angels - Makeup Revolution [recenzja, swatche]

Zima (kalendarzowo i astronomicznie) prawie się skończyła a ja zauważyłam, że zdjęcia paletki mają klimat jeszcze poprzednich świąt. ;) Więc publikuję wpis! :D



Paletka przywędrowała do mnie w ramach blogerskiej gwiazdki. I bardzo się cieszę bo jest śliczna. :)

Makeup Revolution 32 Eyeshadow Palette to paletka cieni do powiek. Znajduje się w niej 32 cienie. Cienie nadają satynowe i perłowe wykończenie makijażowi. Posiadają aksamitną konsystencję, dzięki której łatwo rozprowadzają się na powiece. Za ich pomocą możemy wykonać zarówno makijaż wieczorowy, jak i dzienny. Można stosować je samodzielnie, ale najpiękniejsze efekty uzyskamy łącząc ze sobą poszczególne odcienie. Wysoka jakość sprawia, że kolory utrzymują się cały dzień. [źródło - wizaż.pl]
Ilość cieni: 32
Pojemność: 16 g
Wymiary zamkniętej paletki: 17,5 x 10 cm
Średnica jednego cienia: 1,9 cm
Rodzaje cieni: metaliczne, satynowe, satynowe z drobinkami, 1 matowy
Cena: ok. 40 zł (ale jest zależna od drogerii)
Dostępność: drogerie internetowe, niektóre drogerie stacjonarne

Paletka została wykonana z mocnego błyszczącego plastiku. Minusem takich tworzyw jest to że potrafią się rysować, ale za to łatwiej usunąć zabrudzenia. Sam design opakowania jest bardzo prosty, czarny błyszczący plastik i tylko złoty napis. Z tył zaś naklejka z nazwą paletki oraz składem (są dwa więc podejrzewam, że chodzi o rodzaje cieni).
W środku znajdziemy lusterko na całej jednej pokrywie. Jak dla mnie bomba, dobrze mi się przy nim maluje, gdy potrzebuję użyć lusterka bliżej twarzy. 


Cztery rzędy po osiem sztuk okrągłych cieni (takie są moim zdaniem najwygodniejsze) w przeróżnej kolorystyce i wykończeniu. W paletce znajdziemy również przezroczysty arkusz folii z nazwami cieni - z drugiej strony chroni lusterko przed zbytnim zabrudzeniem gdy paletka jest zamknięta. 



Paletka jest idealna dla osób uwielbiających kolory i błysk na oku. Choć tak naprawdę bardziej stonowany (jednakże błyszczący) makijaż również z jej użyciem da się wykonać ponieważ ma całkiem sporo odcieni brązów czy szarości. Nada się zarówno do makijażu dziennego (jeśli ktoś po prostu lubi błysk na co dzień, także delikatny) jak i zdecydowanie wieczorowego. Co prawda brakuje mi w niej jednego mega mocnego cienia - czerni, szarości, brązu czy granatu do zaznaczania zewnętrznych kącików - posiłkuję się wtedy inną paletką. 


Jestem zaskoczona jakością cieni - za tę cenę nie powinno się oczekiwać cudów ale cienie są całkiem niezłej jakości, zwłaszcza metaliczne o masełkowej konsystencji. Pozostałe również dają radę i na dobrze przygotowanym oku naprawdę dobrze wyglądają. Jestem w niej zakochana. :)


Czas na swatche i urocze nazwy kolorów. ;) Górne zdjęcia wykonane w sztucznym świetle, dolne w naturalnym (w lekko pochmurny dzień).

Black stars - jak dla mnie to ciemno grafitowy kolor o wykończeniu właśnie takim jakie mają ołówki z twardością B.
Green dream - zastanawiam się dlaczego w nazwie ma "zielony" bo ja tu widzę przepiękny metaliczny granat.
Peach cream - niewiele różni się od koloru mojej skóry na ciele jednakże na twarzy jest już bardziej widoczny. To urocza jasna brzoskwinia - satyna z drobinkami. 
Orchid - fioletowo-niebieski kolor, częściowo metaliczny ale też odrobinę satynowy. 
Sophisticated pink - jeden z moich ulubionych. Określam go jako ciemno różową miedź, takie trochę różowe bordo. Metaliczny. Przepiękny!
Dream - ładny jasny kolor. Raz beż - raz jaśniutki róż. Metaliczny.
Pink Glow - mocno satynowy wyblakły róż. 
Peacock Dream - uroczy fiolet o dobrym pigmencie. Metaliczny.


Silver star - średni odcień szarości. Satynowy.
Emerald Night - metaliczna ciemna zieleń. jak za zielenią na oczach nie przepadam tak ten kolor bardzo przypadł mi do gustu.
Lilac Shimmer - metaliczna jasna lilia. 
Purpled! - bardziej ciepła wersja poprzedniego metalicznego fioletu (chodzi mi o Peacock Dream).
Cream - kremowa satyna.
Pink! - matowy róż. Jeden ze słabszych cieni, dość toporny choć na oku potrafi dać całkiem sporo koloru.
Lilac Frost - metaliczna lilia. Uroczy odcień, taki trochę zimowy. Kojarzy mi się z Krainą Lodu. ;)
Award - jasny metaliczny brąz o ciepłej barwie.

 Pearl Necklace - metaliczny kremowy cień o złotym blasku.
Night Stars - niby granat ale trochę fiolet. Metaliczny.
Blue sheen - niebieski połysk...satynowy niebieski kolor, leciutko wyblakły z minimalną domieszką fioletowego pigmentu.
Pink Frosted - metaliczny ciemny róż. Ładny kolor. 
Moss - kojarzy mi się z moro i wojskowym stylem. ;) Zieleń z dodatkiem starego złota. Metaliczny.
Molton chocolate - stopiona czekolada mniam. ;) Najciemniejszy brąz w całej paletce. Bardzo ładny metalik.
Choc! - satynowy średni brąz.
Grenn Stars - bardzo ciemna satynowa zieleń w chłodnej tonacji ze złotymi drobinkami.

Green Envy - kolejna zieleń warta uwagi. Średnia zieleń ze złotym połyskiem. Metaliczny.
Copper Dream - uwielbiam takie odcienie! Metaliczna miedź.
Bold purple - śmiały/zuchwały fiolet. ;) Niestety najsłabszy cień w paletce. Ma najbardziej toporną konsystencję i choć fioletowy odcień jest całkiem ładny to ciężko się go używa. Niby satyna.
White light - zdecydowanie nie jest to czysta biel. Przełamana kremem. Satyna z drobinkami.
Orange! - po prostu pomarańcza. ;) Soczysty kolor. Metaliczny.
Aqua Dream - zdecydowanie kojarzy mi się z morzem czy oceanem. Przepiękny niebieski z morskim pod-tonem. Metaliczny.
Truffle - może i trochę jak trufle. Ale zdecydowanie jest to ładny średni metaliczny brąz o chłodniejszej tonacji. 
Silver Dream - trochę kojarzy się ze srebrem ale ma też nieco zielonego tonu przez co mnie kojarzy się ze starym srebrem. 

Jeśli miałabym wybrać swoich faworytów to byliby to zdecydowanie: Green Dream, Sophisticated pink, Dream, Lilac Shimmer, Lilac Frost, Award, Night Stars, Pink Frosted, Moss, Molton chocolate, Green stars, Green Envy, Copper Dream, Aqua Dream oraz Truffle
Faworyt wśród faworytów? Copper Dream oraz Sophisticated pink.

Ponieważ mam już kilka paletek marki Makeup Revolution to uważam, że za niską cenę można dostać całkiem niezłe cienie w paletkach. I choć nie każdy cień jest udany i ciężko mi porównać do wyższej półki (bo po prostu nie posiadam drogich paletek cieni) to uważam, że jeśli ktoś nie chce wydawać miliona monet i maluje tylko siebie, okazjonalnie kogoś bliskiego to MUR spokojnie zaspokoi takie potrzeby.















Znasz Eyes Like Angels? Lubisz cienie od Makeup Revolution?

instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz