BeBeauty & LadyCode: kolorówka z Biedronki

Dziś mam dla was recenzję zbiorczą 4 kosmetyków, które można było kupić w Biedronce jakiś czas temu. Wiem, że trochę nie w porę, ale mam nadzieję, że przynajmniej część z nich znów się pojawi bo są godne uwagi, a jeden z nich całkowicie pokochałam. :) Niektóre z kosmetyków kolorowych BeBeauty jeszcze widziałam, więc może i w Waszych Biedronkach jeszcze coś znajdziecie.
Dużo zdjęć. ;)


Tak wygląda cała gromadka. ;) Mam jeszcze 1 lakier, ale w sumie jeszcze nie używałam, ale i na niego przyjdzie pora (bo to pastelowa żółć ;)). 


BeBeauty to marka własna Biedronki i ostatnio mają coraz więcej kosmetyków, nie tylko do pielęgnacji ciała. W sumie nawet trochę szkoda, że nie mają niektórych produktów w stałej ofercie bo są tanie, a godne uwagi.
LadyCode to nic innego jak Bell tylko, że seria LadyCode produkowana jest wyłącznie dla Biedronki.


MATUJĄCY PUDER PRASOWANY

Mój puder pochodzi z tej pierwszej serii, później pojawił się bardzo podobny (prawdopodobnie identyczny). Kosztował mnie 9,99 zł. Te pudry rozeszły się bardzo szybko, choć udało mi się jeszcze kupić jeden na zapas.
Kupiłam w odcieniu 01 natural. I jest dla mnie idealny - jest jakby półtransparentny i bardzo jasny. Nada się zarówno dla karnacji ciepłych jak i zimnych. Można go używać 12 miesięcy od otwarcia.
Z tego co pamiętam była jeszcze dwójka (i trójka?), a nawet transparentny prasowany (biały) - żałuję że go nie kupiłam i nie wypróbowałam.



Skład dla ciekawych. Jest tu między innymi talk, mika, biała glinka (kaolin), przeciwutleniacze, substancje odpowiadające za lepkość produktu oraz pigmenty.



Opakowanie jest zadziwiająco dobrej jakości zważając na cenę. Czarny, matowy plastik, w środku lusterko i gąbeczka, która o dziwo sprawdza się świetnie przy pudrowaniu (zwłaszcza nosa). Nie wiem co by się stało gdyby upadło (*odpukać w niemalowane*) ale w torebce spisuje się idealnie.



Odcień jest jak widać jasny, neutralny, jednak na skórze daje niemal transparentny efekt, tylko bardzo delikatnie "barwi" nam skórę. Konsystencja pudru jest dziwna - niby sucha, ale nie do końca. Nie jest miałka jak w przypadku minerałów ale też nie jest bardzo sucha. Z pędzlem też współpracuje - a nie każdy puder prasowany nadaje się do nakładania pędzlami.


Wypróbowałam już kilka pudrów, choć żaden nie był droższy niż 20-parę złotych - najdroższy to Maybelline Affinitone, ale ten BeBeauty całkowicie podbił moje serce (i cerę!). On naprawdę matuje! I to na dobrych kilka godzin, gdzie zwykle muszę już poprawiać nos po 1-2,5 godziny, tak w przypadku tego pudru 3-4 godziny to minimum - a potrafi wytrzymać i dłużej (nie piszę już tu o nakładaniu go na Revlona CS bo wtedy mam spokój na nawet 6 godzin). Jestem z niego mega zadowolona, bo przy okazji nie tworzy na mojej twarzy maski, czego nie lubię. Twarz jest ładnie zmatowiona, a przy tym dosyć ładnie wygląda, może nie jest to super natural look, ale taki efekt naprawdę lubię - widać iż mam makijaż, ale nie jest to nachalny, bardzo widoczny efekt.
Ach czemu nie ma go w stałej ofercie? T.T


________________________________________

KREMOWY RÓŻ DO POLICZKÓW: zimna malina

Róże w kremie pojawiły się w ostatniej kolorówkowej promocji urodowej w Biedronce. W dwóch odcieniach: zimna malina i ciepła brzoskwinia. Kosztowały 6,99  za sztukę. Kilka dni zastanawiałam się nad wyborem odcienia, bo akurat w jednej z Biedronek nikt za bardzo ich nie kupował - w innej zaś zniknęły bardzo szybko. ;) W końcu, skoro jestem zimnym typem urody (podobno) to kupiłam zimną malinę. Odcień opakowania idealnie zgrał się z moim nowym naszyjnikiem. :D


Róż ten ma idealnie połączyć się z naszą cerą (znaczy z podkładem chyba ;)) i być niczym naturalny rumieniec - choćby od mrozu (no me gusta). To mój pierwszy taki produkt i miałam pewne obawy. Produkty w kremie nakłada się nieco inaczej niż te prasowane czy sypkie. Ale stwierdziłam, że 7 złotych to nie majątek i trzeba spróbować.


Skład dla zainteresowanych - jest dosyć krótki - tylko 11 składników, przy czym dwa ostatnie to barwniki, no i jest też mika, woda i gliceryna. 


Opakowanie to biała tubka z jasnym różowym tłem w połowie - proste, nieudziwnione, a jednak wygląda całkiem nieźle. Tubka jest dosyć miękka, ale nie na tyle aby się samej zginać. ;) Wygląda jak niektóre podkłady w tubce.


Odcień jest dosyć jasny, chłodny (ale nie jakoś arktycznie), różowy (ale nie jest to róż barbie ;)), ale też nie przesadnie jasny. Mam wrażenie że są w nim zatopione delikatne drobinki - gdzie nie gdzie, ale kiedy produkt zaschnie - drobinek już nie ma.

Góra: rozsmarowany róż.
Dół: po kilku minutach - zaschnięty róż na skórze.
Jeśli chodzi o efekt na mojej buzi to wygląda to całkiem nieźle - co prawda nadal nie do końca umiem go nakładać, ale nauczę się. ;) Jako, że mam jasną cerę to widać iż coś nałożyłam. Widać, że policzki są zaróżowione (jest trójwymiarowy efekt makijażu a nie płaska szpachla ;)) i ten odcień mi pasuje.


To co mnie zaskoczyło w tym produkcie - to trwałość. Jest naprawdę niezła. Po całym dniu w pracy plus kilka godzin w domu, a róż jest w niemal nienaruszonym stanie. Gdybym nie miała tak "kolorowej" cery to wypróbowałabym go na twarzy bez podkładu, ale nie wyglądałoby to dobrze, bo mam lekko naczynkową cerę.
Jestem naprawdę zaskoczona - tym bardziej że cena też niska. BeBeauty to coraz ciekawsza marka i ma coraz fajniejsze kosmetyki.


________________________________________

NIGHT PARTY Eye Liner

Tym razem marka LadyCode by Bell. na pierwszy ogień idzie eyeliner. Jako, że dopiero pisząc recenzję znalazłam kartonik od niego to tylko napiszę co obiecuje producent.

Konturówka w płynie. Nadaje głębię spojrzeniu. Precyzyjna kreska. Zjawiskowy makijaż.

Konturówka w płynie, która dodaje spojrzeniu wyrazistości i głębi. Jej płynna konsystencja w połączeniu z cieniutkim pędzelkiem sprawia, że aplikacja jest łatwa i precyzyjna. Eye liner posiada intensywny kolor, który długo utrzymuje się na powiece i nie rozmazuje się. Intensywna kreska zapewni efekt głębszych rzęs i pięknie podkreśli Twoje oko!
Posiadam odcień 05. Jest to matowy ciemny brąz. I nie do końca rozumiem dlaczego jest to "night party" - idealnie nadaje się do dziennych makijaży! Zwłaszcza dla blondynek. ;)


Eyeliner zamknięto w dosyć standardowym dla takich produktów opakowaniu. Brązowy plastik, srebrne napisy, które do tej pory się nie starły (plusik). Nakrętka nie sprawia problemów, a jeśli chodzi o pędzelek...


...to jest on nieco dziwny. Jeszcze się z takim nie spotkałam w tego typu produktach - jedynie podobny widziałam w pisaku i tak też się zachowuje - jak eyeliner w pisaku. Końcówka jest naprawdę wygodna, dosyć precyzyjna i dobrze nakłada się nią produkt.


Polubiłam się z tym eyelinerem już od pierwszego nałożenia. Bez żadnych drobinek, idealnie matowy, ciemny głęboki brąz. Pędzelek też ma swoje plusy - nie jest za długi więc nie wygina nam się niepotrzebnie i trudniej jest nim sobie nie umalować oka. ;) Trwałość też jest bardzo dobra - nie jest to może wodoodporny kosmetyk, ale kreska trzyma się na oku niemal cały dzień (na odpowiednio przygotowanej powiece). Jeśli jeszcze kiedyś go spotkam, to na pewno kupię ponownie, może nawet inny odcień również. :)
Ceny nie pamiętam.


________________________________________

DD Colour & Care LIPSTICK 

Często kupuję (a przynajmniej staram się) kosmetyki kolorowe w chłodnej tonacji odcieni (może oprócz cieni, bo tu wybieram to co mi się podoba ;)). A już zwłaszcza wybieram takie szminki. Nie chodzi mi o trupi odcień, ale w tych typowo ciepłych odcieniach nie czuję się za dobrze (choć kto wie, może kiedyś trafię na coś ciekawego?). Tę pomadkę kupiłam w odcieniu 2 za bodajże 4 złote. Była w kartoniku, na wyprzedaży biedronkowej, więc wzięłam. ;)


Ma nadać ustom intensywny i głęboki odcień, nie sklejać ust i pielęgnować je. Tu skład już dłuższy (więcej też barwników).


Opakowanie znów plastikowe, białe ze srebrnymi napisami i różowym akcentem łączącym obie części pomadki. To jest mniej więcej właśnie jej odcień. Literki się nie ścierają co mi się podoba (bo np. w kosmetykach kolorowych Eveline - podobne ceny co u Bell - napisy ścierają się bardzo szybko).


Pomadka ma dosyć jasny odcień chłodno/neutralnego różu. Wciąż nie wiem co mi przypomina (jakieś sugestie?). Efekt na ustach jest całkiem przyzwoity. Produkt nakłada się dobrze i bezproblemowo - pomadka jest dosyć miękka i gładko sunie po ustach. Pędzelkiem również dobrze się nakłada.


Zoom na odcień pomadki.


Oraz efekt na moich ustach. Na pierwszym zdjęciu mam wklepaną odrobinę podkładu, ale one ogólnie zlewają się z moim odcieniem skóry czego nie lubię. :/ Efekt jest jak widać dosyć delikatny - podkreśla bardziej odcień moich ust, jednak widać, że coś na ustach mam i podoba mi się to.


Trwałość nie jest piorunująca, tak do dwóch godzin (bez jedzenia i picia), później już jej nie ma. Ściera się jednak dosyć równomiernie, więc przynajmniej nie zostawia śladów. :)


Na pewno nie wysusza ust, więc to masło shea coś daje. Usta wyglądają dosyć naturalnie, lekko i ładnie. Z uwagi na jej dosyć jasny odcień krzywdy sobie nią nie zrobimy nawet nie mając lusterka (sprawdzałam ;)).



Miałyście któryś z tych produktów? Jak ogólnie oceniacie kolorówkę LadyCode i BeBeauty?

instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz