Klub Atelier Natury: mus wyszczuplający z mango od Nacomi

Hej hej, jak wam minął weekend? :)
Ponieważ ja byłam cały weekend zestresowana. ;) Czekałam na wyniki poprawki ale uff udało się zaliczyć ostatni egzamin. :) Niestety w zdobyciu tytułu magistra pojawiły się pewne schody ale o tym napiszę może kiedy indziej (o ile w ogóle się zdecyduję), ponieważ na samą myśl o tym wciąż się wewnętrznie gotuję.
Jutro jadę po wpis do Łodzi i do biblioteki. Ktoś chce wertować literaturę wraz ze mną? ;)

Dziś na tapecie kosmetyk, który wygrałam do testowania w Klubie Atelier Natury. Teraz czas na jego recenzję. :)

Jak wiecie, lub nie (ale się dowiecie ;)) uwielbiam wszelkie owocowe zapachy. :) Pomarańcze, brzoskwinie, mango, granaty etc. są wonną rozkoszą dla mojego nosa. Lubię też kwiatowe czy jadalne ;) zapachy, ale jednak te owocowe przemawiają do mnie wpierw.


Poniżej znajdziecie listę składników, jakie zostały zamknięte w tym musie i co robią dla naszego ciała. Znajdziemy tu kilka olei i ekstrakt z mango, który jest również w nazwie produktu. 



Co takiego ma zrobić owy mus? Ano uelastycznić, ujędrnić naszą skórę oraz zapobiegać i redukować cellulit. Czy rzeczywiście to robi przeczytacie dalej.



Skład krótki i naturalny a jednocześnie bezpieczny dla naszego zdrowia a to można sobie cenić. 



Jeśli chodzi o opakowanie to jest bardzo wygodne, poręczne i nie muszę się martwić, że coś przecieknie. Nakrętka łatwo i przyjemnie się odkręca i zakręca. Jest szczelna. Otrzymujemy 150 ml produktu. Mus nabieramy palcami i nie trzeba stukać, pukać czy co tam jeszcze w tubę aby wydobyć resztki produktu. ;)
Po wykończeniu na pewno do czegoś mi się przyda ponieważ lubię takie poręczne opakowania. ;)


Przejdźmy teraz do zapachu. Kiedy otrzymałam kosmetyk do testów miałam potworny katar i nie czułam żadnego zapachu (co było plusem gdy przejeżdżałam obok oczyszczalni ścieków ;)). Trochę mnie to denerwowało, bo bardzo chciałam się przekonać jak pachnie. Po tygodniu katar znikł a ja mogłam w końcu powąchać mus. 
Zapach jest słodki, owocowy, mocno przypomina zapach mango. :) To trochę taki powiew lata w te jesienne już dni. Bardzo przypadł mi do gustu. :)



Jeśli chodzi o konsystencję to jest ona dosyć zbita w opakowaniu, jednak gdy dotkniemy masy palcami jest ona przyjemnie mięciutka. Taki puchowy musik. Z wydobyciem produktu z opakowania nie ma żadnego problemu, co np. w przypadku maseł do ciała jest zawsze kłopotliwe.



W kontakcie z ciepłem dłoni mus zamienia się w olej. Patrząc na skład można się tego spodziewać, ale dla mnie był to malutki szok. ;) 
Mus ma taki lekko zielonkawy, jakby pistacjowy odcień, ale tylko gdy ma stałą konsystencję. Później robi się przezroczysty. 


Musu nie nakłada się zbyt wiele, ponieważ w postaci ciekłej jest go więcej. Jest też wtedy mocno lepki co nie każdemu się spodoba. 
Po nałożeniu na skórę jest dosyć tłustawy i zostawia taki lepki film na skórze. Polecam nakładać go wieczorem, ponieważ długo wysycha, a i to nawet nie całkowicie. 


Mus ten ma pomagać w ujędrnieniu i uelastycznieniu skóry. Po dwóch tygodniach stosowania ciężko określić czy rzeczywiście pomaga, bo jednak takie produkty stosuje się na ogół przynajmniej miesiąc, ale mam wrażenie że skóra na udach (gdzie głównie go nakładałam) jest delikatnie bardziej miękka i jędrna, ale niewiele. Przy dłuższym stosowaniu efekt na pewno byłby wyraźniejszy.
Czy ubyło mi centymetrów? Ze 3-4 milimetry tak, ale nie więcej. Nie napiszę ile cm ma moje udo bo byście się przerazili. ;)
W dodatku można by robić z tym musem kompres co mam zamiar jeszcze wykonać. Chodzi o to aby posmarować daną część ciała kosmetykiem, następnie owinąć się folią spożywczą i otulić się jeszcze czymś ciepłym. Później zrobić peeling (lub już nie) i nałożyć coś mocno nawilżającego - efekty są ponoć lepsze (zwłaszcza na cellulit).


O kwestii cellulitu się nie wypowiem, ponieważ go posiadam i jak dotąd się go nie pozbyłam. Po użyciu musu jednak dosyć często (o ile pozwalał mi na to czas - bo jak wiecie miałam gości z zagranicy) szorowałam się szczotką z włosia do ciała (taką drewnianą z FYB). Trochę lepiej wchłaniał się dzięki temu mus i nie kleił się już tak mocno. 


Mus można kupić [tutaj] w cenie 25 złotych za 150 ml. Są również jeszcze 3 inne wersje. 
Mus ważny jest przez 6 miesięcy od otwarcia i jest to wystarczający okres, ponieważ przy codziennym stosowaniu wystarczy na góra 1,5 miesiąca (jeśli raz dziennie) i zależy też w ile miejsc będziemy go aplikować. 




Produkt oceniam na cztery z plusem z uwagi na to, że zbyt długo się wchłania i na pewno nie będzie odpowiedni na lato, gdy jest upalnie. Być może przy dłuższym stosowaniu podwyższyłam ocenę o jeden punkt, ale obecnie ciężko mi jest o tym orzec. ;)

Komentarze

  1. Tej wersji akurat nie znam, ale mam 2 takie musy z Nacomi, jeden borówkowy, a drugi ciasteczkowy, zapachy mają cudowne, ale rzeczywiście dość długo się wchłaniają :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam kosmetyków tej marki, jednak zaciekawiłaś mnie tym produktem. Duży plus za konsystencje, az chciałoby sie używać:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam dużo dobrego o tych musach, chętnie bym wypróbowała tę wersję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy go nie widziałam, ale chętnie bym go sprawdziła u siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na zimę byłby idealny ;-) kusi mnie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że dość długo się wchłania.
    Nie przepadam za takimi treściwymi smarowidłami do ciała...

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo nie lubię jak coś długo się wchłania i jest tłuste, ale powiedzmy, że świetne właściwości nawet są mi w stanie to wynagrodzić :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi bardzo ciekawie, choć te długie wchłanianie, ale w sumiejesli est fajny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Podobno jeśli ktoś ma skórę typu sucharek - to wchłania się migusiem ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz