Niestraszna pajęczyna [manicure hybrydowy, zdobienie halloweenowe]
Ostatnio brakuje mi czasu na bloga, wpływają też na to godziny pracy i papierologia i tak dalej i tak dalej. Podejrzewam, że ten rok po prostu będzie dla mnie trudniejszy, ale będę starała się choć 1-2 razy w tygodniu publikować. Najczęściej będą to zdobienia ;) ale od czasu do czasu także jakaś recenzja. Chciałabym też jeszcze w tym miesiącu przygotować choć jeden makijaż halloweenowy, mam nadzieję, że w ten weekend gdy odejdę na chwilę od dokumentów trochę się odstresuję i pomaluję, bo dawno nie bawiłam się makijażem. ;) No dobra, dosyć gadania - zapraszam na post.
Bohaterami dzisiejszego wpisu są nowe lakiery Claresy, dwie zielenie które niedawno dołączyły do kolekcji. Jest jeszcze niebieski ale mnie strasznie kojarzy się z okresem zimowym i idealnie pasowałby do śnieżynek, chyba że wykorzystam go do galaktycznego mani...hm to jest myśl!
Buteleczki lakierów hybrydowych Claresa są takie same, podoba mi się, że mają naklejki wokół butelek w kolorze zbliżonym lub bardzo zbliżonym do odcienia lakieru (czasem nie da się idealnie przełożyć koloru lakieru do formy papierowej, ale na ogół się da ;)). Nazwy mają iście zabawne. ;) Co powiecie na zielonego osła lub zieloną zebrę?
Pojemność: 7 ml
Cena: 19,99 zł
Dostępność: sklep internetowy marki, niektóre Drogerie Natura (np. o dziwo w Zduńskiej Woli), niektóre sklepy Auchan
Lakiery mają dość gęstą konsystencję i na ogół wystarczą 2 cienkie warstwy, a czasem nawet 1. Trzy tylko przy niektórych kolorach. Dobrze się nakładają, jeśli nie weźmiemy za dużo na pędzelek to zdecydowanie nic nie spłynie na skórki. Pędzelki są długie, ale mają krótkie proste włosie. Mnie pracuje się nimi wygodnie choć przy skórkach wspomagam się często wąskim pędzelkiem, ale to zależeć będzie od tego jak rosną nasze paznokcie i jaki mamy układ skórek.
312 GREEN DONKEY - ciemny morski odcień, kojarzy mi się z głębinami oceanu.
313 GREEN ZEBRA - ciemno zielony kolor, który osobiście kojarzy mi się z jakąś dżunglą.
Oczywiście nie mogłam zostawić samych kolorów, nawet jeśli jedna dłoń miała trochę inny kolor. ;) Stwierdziłam, że dodam pyłki oraz pajęczynę jako pierwsze w tym roku zdobienie halloweenowe, ale i nie tylko.
Co wykorzystałam?
- lakiery hybrydowe Claresa, 312 Green Donkey oraz 313 Green Zebra,
- bazę i topy (zwykły i No Wipe) od Victoria Vynn z serii Gel Polish,
- lakier do stemplowania B. loves plates, B. a Dark Knight,
- wzór z płytki Born Pretty, BP-L078,
- pyłek Semilac, Semi flash, metallic,
- pyłek z aliexpress, flakies effect,
- pyłek Lu Professionali Cosmetics, Chameleon, nr 6.
Samo zdobienie w sumie nie było trudne, jedynie trochę źle nałożyłam top przy pyłkach i za szybko na prawej dłoni zaczął mi się ścierać. Przy okazji choć podoba mi się kształt jakie ostatnio miałam to okazał się u mnie mało praktyczny i znów wrócę do owali lub migdałków, gdyż wtedy nie dochodzi prawie wcale u mnie do urazów. Teraz kciuki będę musiała ściąć na zero i ewentualnie delikatnie przedłużyć jak zajdzie potrzeba bo się nieco uszkodziły. Kwadraty ładne, lubię je, ale nie umiem ich nosić. :p
Green Donkey czy Green Zebra?