Trzy pomadkowe gagatki od Eveline

Witajcie kochani! ;)
Dziś przedstawiam wam 3 pomadeczki od Eveline z serii Aqua Platinum. Przyznam szczerze, że jeśli chodzi o pomadki to te są moimi pierwszymi jeśli chodzi akurat o tę markę (ale nie pierwszymi w ogóle ;) ). W sumie to szafy Eveline pojawiły się wcale nie tak dawno temu w Zduńskiej Woli (jeśli chodzi o Rossmann). Pewnie były gdzieś na mieście, ale nie zwracałam na nie uwagi.
Jedną z nich kupiłam sama (nr 478) podczas -40% w Rossmannie ubiegłego roku (listopad 2013), dwie pozostałe trafiły do mnie za sprawą Łódzkiego Spotkania Blogerek. 
Chciałam wtedy kupić coś zbliżonego do odcienia typu nude. Polowałam na Wibo ale ich wygląd zniechęcił mnie więc mój wzrok skierował się na szafę Eveline. 



Choć każda z nich jest z tej samej serii, czyli Aqua Platinum, byłam pewna, że będą identyczne. A tu bang! Każda jest inna i nie chodzi tu bynajmniej o odcień.
Opakowania nie wyglądają tu zbyt estetycznie. Moja  (478) ma już kilka miesięcy i jak widać literki już się ścierają - to wada wielu kosmetyków kolorowych tej firmy (na moim korektorze Art Scenic już ich praktycznie nie ma i jest to trochę denerwujące). Te, które dostałyśmy miały nalepki na łączeniu, a klej dosyć mocno trzymał.  Nie mówię, że to złe, bo chociaż wiem, że nikt jej wcześniej nie macał. Ale ciężko to doczyścić. Być może inna forma nalepek byłaby lepsza (albo przezroczyste folijki).
Swoją drogą zbyt mało marek zwraca na to uwagę w Polsce. Przecież są na ogół testery, więc kosmetyki mogłyby mieć jakieś folie czy coś w tym stylu. Nikt nie lubi kupować "macanych" kosmetyków kolorowych. Zauważyłam, że np. w Hebe coraz więcej kolorówki jest opakowana i bardzo to cenię.

Pomadki mają u góry okienka przez które możemy zobaczyć mniej więcej ich kolor. W sztucznym sklepowym świetle jest on jednak przekłamany co niestety każda z nas wie. Toteż już nie raz udało nam się kupić nietrafiony odcień, np. podkładu czy właśnie pomadki.
"Moje" kolory to 483, 484 i 478. Dwa pierwsze są właśnie upominkiem ze spotkania. To co rzuciło mi się w oczy to odcienie nalepek wraz z numerkiem pomadki. Wcześniej wszystkie miały taki odcień starego złota, teraz każda ma zbliżony kolor do odcienia pomadki. Niby nic nieznaczącego, ale...plusik jakiś jest. ;)
____________________________________
Eveline, Aqua Platinum
Pomadka ultra-nawilżająca 
Głębia koloru, moc nawilżenia. Nadaje piękny i głęboki kolor. Witaminy C i E odżywiają i regenerują usta. Zawiera filtry UV. Innowacyjna receptura pomadki Platinum pozwala uzyskać głębię koloru już po pierwszej aplikacji. Kremowa konsystencja podkreśla kształt ust pozostawiając je nawilżone przez wiele godzin. Lekka i ultra delikatna formuła pielęgnuje usta, wygładza je i sprawia, że stają się rozkosznie ponętne. Piękny, soczysty kolor wykończony delikatnym połyskiem utrzymuje się około 6 godzin.
Niestety z nawilżaniem to one za wiele nie mają. Ale...to też zależy która konkretnie. Wykończenia tych pomadek są różne i nie każda posiada delikatny połysk. Z drobinkami i bez, bardziej błyszczące, bardziej matowe. Najlepiej jednak wyglądają na nawilżonych już ustach, bez suchych skórek czy na spierzchniętych wargach. A jak to z nimi dokładnie jest przeczytacie pod każdą z nich.
Jeśli chodzi o zapach to jest trochę dziwny. Mnie przypomina palony cukier... ?
____________________________________

Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny to wszystkie są jednakowe. Czarne, proste, nieudziwnione. Ze "złotymi" wnętrzami i takimi samymi napisami. Łatwo się je otwiera i wysuwa, ale przy tym trzymają się dosyć mocno abyśmy były pewne, że skuwka nie zsunie się w torebce.
Naklejka wskazuje nam, że odcień powinien być ciepły, średnio ciemny, w różowej tonacji. Taki trochę brudny róż.
A jak jest? To taki typowo cielisty odcień, a przynajmniej jeśli chodzi o moje usta, które nie są jakoś specjalnie różowawe czy czerwonawe. Pomadka bardziej podbija mi odcień ust, właściwie jest to odcień niemal idealny jak moich warg.  
Jeśli chodzi o wykończenie to jest takie trochę matowe z delikatnymi drobinkami jeśli przyjrzymy się bliżej. I raczej nie każdemu się spodoba. Z nawilżaniem ma niewiele wspólnego. Po pierwsze wykończenie, po drugie to, że potrafi podkreślić każdą suchą skórkę. Ale ogólnie nie jest najgorsza. ;) Na pewno będę jej używać.
________________________________________

I znów - opakowanie standardowe. Ale ta naklejka może doprowadzić do szału. Pewnie je poodklejam i wyrzucę. ;)
 Tu mamy raczej chłodną tonację jasnego różu.
I choć powyższe zdjęcie nie do końca oddaje odcień to jest to taki jasny, chłodny róż z delikatnymi drobinkami, bardzo delikatnymi.
Ta pomadka jest dosyć problematyczna. Choć odcień bardzo mi się podoba, bo szukałam właśnie czegoś w tym stylu, w takim chłodnym odcieniu to bardzo krótko trzyma się na ustach. I różnie też na nich wygląda. Raz lepiej, raz gorzej. Jednak ten odcień jest bardziej nawilżający, bardziej błyszczący, ale drobinki są nienachalne. Taka pomadka na co dzień.
________________________________________

Standardowe opakowanie, naklejka jednak w poprzek dołu, co już nie denerwuje tak jak przy poprzednich. Kupując ten odcień w sklepie był nieco inny (wiadomo, sztuczne światło).
Gdyby ktoś nie sprawdzał innych odcieni i nie szukał numerku mógłby pomyśleć, że jest złotawa. Naklejki odpowiadające kolorem odcieniowi są zdecydowanie lepsze.
Tu wygląda trochę nieciekawie. Ale w końcu już długo ją używam i sporo czasu spędziła w mojej torebce (tę, którą akurat nosiłam danego dnia ;) ). 
Jest to taki trochę ciemniejszy róż, jednak w nude'owej tonacji. 
To zdjęcie najmniej oddało odcień, jest trochę ciemniejszy. Jest podobna do 484 (nie chodzi o kolor a o całokształt) jednak dłużej utrzymuje się na ustach.





Jeśli chodzi o cenę to kosztują ok. 9-10 złotych i dostać je można m.in. w Rossmannie lub na sklepie producenta [KLIK] (choć nie ma tam wszystkich odcieni).
Trwałość 6 godzin? Nie sądzę. Jeśli wytrzyma 2-3 godziny to dobrze. Czasem już po pół godzinie musimy nałożyć nową warstwę lub dołożyć do tej na wargach.


Daję im takie słabe 4 punkty - za całokształt. Trwałość mogłaby być zdecydowanie lepsza i nawilżenie również, zwłaszcza, że tak się nazywają. Ale opakowania są wytrzymałe, nakrętki również dobrze trzymają. Łatwo się je nakłada, a te jaśniejsze można nawet bez lusterka nałożyć ponownie. Nie są najlepsze ale i nie najgorsze - w dodatku: rzecz gustu. Jeśli chodzi o pigmentację to jest średnia ale mnie odpowiada. Nie wiem jednak czy pokuszę się o inne kolorki. Pewnie będę szukać nowych wśród innych marek - w końcu lubię testować. ;)

Komentarze

  1. ja nie przepadam za ich zapachem arbuza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mnie się z zapachem arbuza nie kojarzą ;) Tym bardziej, że pisząc posta jadłam właśnie arbuza hehe ;P
      I to dowodzi temu, że każdy z nas ciut inaczej "postrzega" zapachy :)

      Usuń
    2. ja to już w ogóle mam awers do wszystkich pomadek z zapachami, dla mnie zapach musi być neutralny i dlatego lubię pomadki Avonu :)

      Usuń
  2. Nie miałam ich jeszcze, numery 483 i 484 wydają się całkiem ładne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy kupiłabym je jeszcze raz.... ale kolorki są ładniutkie :)

      Usuń
  3. mnie się one na ustach bardzo krótko trzymały... i ten zapach też mi nie przypadł do gustu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnie to z ich trwałością bywa. Mojej mamie np. trzymają się dłużej. A co do zapachu to najgorszy nie jest. mam kredkę z Lovely - jest świetna ale zapach ma fatalny ;)

      Usuń
  4. Kupiłam taką pomadkę, o odcieniu pomarańczowym. Sądziłam, że pigmentacja będzie lepsza. Ale ogólnie nawet jestem zadowolona choć spodziewałam się czegoś w stylu .. wow

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, lepiej wyglądają same w sobie niż na ustach... A słaba trwałość to dla mnie minus nie do przeskoczenia, więc na pewno nie będę próbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem na razie koneserem pomadek ;) więc o dużej ich trwałości za dużo nie wiem. Ewentualnie mam takie usta na których krótko się trzymają - zresztą "lubię" je zjadać ;)

      Usuń
  6. Zaskoczona jestem bo na ustach wszystkie trzy kolory mi się podobaja - w opakowaniu żaden :D Szkoda, że okazały się średniakami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano i tak bywa :) No w sumie od pomadek za mniej niż 10 złotych to wiele się nie wymaga. Och, zdarzają się perełki, ale dosyć rzadko ;)

      Usuń
  7. Wolę zdecydowanie matowe pomadki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma inny gust :) I tak szczerze to na razie mam tylko matową kredkę do ust Lovely ;) Dziś polowałam na matowy błyszczyk od Wibo/Lovely ale u mnie ich nie mają chlip

      Usuń
  8. jeden jest plus pięknie pachną jak dla mnie jakimś arbuzem czy melonem (już mam taką manie wąchania szminek i błyszczyków)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz