3 kosmetyki kolorowe od Ingrid Cosmetics: paletka cieni, rozświetlacz i błyszczyk.

Witam ponownie. Dziś wpadam z krótkimi recenzjami 3 kosmetyków kolorowych marki Ingrid Cosmetics. Na zdjęciu widzicie także pędzel o którym po prostu wspomnę że się z nim polubiłam i jest pomocny przy blendowaniu cieni, ale jest syntetyczny więc nie nada się przy każdym rodzaju blendowania if you know what I mean. 





Lubię malować oczy cieniami do powiek. Za każdym razem gdy się maluję na oczach lądują cienie, choćby tylko cielisty gdy nie mam czasu ale zawsze coś na powiece jest co nie jest korektorem ani podkładem. ;) Ale ogólnie lubię mieć kolory na oczach, często są to nudne brązy bo nimi najłatwiej operować ale kocham też kolory i wiosną i latem lubię trochę poszaleć. 

Paletka cieni COLORS, MATT AND GLAM znajduje się w kartonowym ale dobrej jakości opakowaniu a w środku znajdziemy 10 cieni w bardziej szalonych niż stonowanych kolorach. 
Jednak jeśli szukacie kolorów mniej odważnych to mają też wersję Nure of Natural

Mamy tutaj matową biel (SHY GIRL), błyszczące szampańskie jasne złotko (SMART), jasny brązik (ELEGANT), błyszczący jasny róż (ROMANTIC LADY), piękny kolor który osobiście nazywam ciemną różową miedzią (CRAZY DANCER), soczysty róż (HAPPY MUM), uroczy pomarańcz (ACTIVE), piękny kobalt (DREAMY), błyszczący ciemniejszy fiolet (WILD) oraz matowy ciemny fiolet (PRETTY WOMAN).

Mamy więc 8 błyszczących i 2 maty, przy czym 3 z nich (Elegant, Crazy Dancer i Wild) są bardziej metaliczne od pozostałych a reszta to trochę typ pereł ale nie do końca. To nie są takie perłowe cienie jakie były modne dawniej. To zupełnie inna konsystencja, ale nie są też metaliczne. 


Dobrze się je nakłada, ładnie się blendują i całkiem nieźle trzymają się powieki nawet bez bazy. Nie mam też większych problemów z osypywaniem się, chyba że wiadomo, nabierzemy za dużo od razu na pędzelek. ;)


Poniżej swatche na skórze, bez żadnej bazy. Crazy Dancer i Active to moi faworyci. 



Do tej pory wszystkie rozświetlacze jakie miałam były w odcieniu złota i jeden w paletce z cieniami - fioletowy, dlatego byłam ciekawa jaki będzie rozświetlacz w kolorze srebra. Tym bardziej że mój kolor skóry jest dziwny ale nie do końca neutralny, potrafią mi jednak pasować zarówno ciepłe jak i chłodne barwy. 

Koszt to około 30 zł, dużo zależy od sklepu bo widziałam też i za 25 zł. 












Płynnych rozświetlaczy mam całe dwa - ten i jeszcze jeden złocony. Po rozsmarowaniu na dłoni wydaje się strasznie jasny i....biały, ale tu użyłam też większej ilości niż normalnie na twarzy. Pasuje mi głównie zimą bo wtedy cera ma też nieco inny odcień.

Sprzedawany także w złotej wersji. Wygodnie się nakłada, można użyć zarówno opuszków palców jak i gąbeczki czy pędzla choć osobiście płynne rozświetlacze wolę nakładać palcami. 
Koszt? Od ok. 17 zł w górę.


Lubicie błyszczyki do ust? Bo ja mam z nimi love-hate relationship. Gdy mam związane włosy to jak najbardziej ale przy rozpuszczonych? I jeszcze jak wyjdzie się na zewnątrz? Nope, mam zaraz wszystkie włosy na buzi i tylko się denerwuję. Ale od czasu do czasu nadal używam błyszczyków zarówno kolorowych jak i takich bardziej transparentnych. 


Gagatek od Ingrid to błyszczyk który jest częściowo transparentny, a częściowo dlatego że ma w sobie gwiezdny pyłek. A tak na serio to według producenta ma diamentowy pyłek. A tak po prostu to ma drobinki które odbijają światło więc wraz z naturalnym makijażem dodaje mu akcentu. 


Teraz mamy ciężki okres gdzie nakładanie cięższego makijażu jest po prostu nieopłacalne a już zwłaszcza produktów do ust, no może poza pomadkami ochronnymi. Ale w domu? Czasem warto zrobić coś dla siebie i błyszczeć po prostu dla siebie a ten błyszczyk na pewno sprawi się przy bardziej szalonych makijażach np. do zdjęć. :)
Cena od ok. 10 zł. 


Sama w tej chwili wychodzę do pracy 2 razy w tygodniu na kilkugodzinne dyżury i delikatnie się maluję. Obowiązkowo krem z filtrem ale i jakiś puder czy krem koloryzujący i oczy. Bo teraz to one są najbardziej widoczne, nawet jak ktoś tak jak ja popyla sobie w okularach. 

Jeśli ktoś zapyta a po się malujesz jak właściwie nie widać twojej twarzy skoro połowę zakrywa maseczka drugą połowę okulary i grzywka to odpowiedź brzmi: dla siebie i własnego komfortu. Bo lubię mieć pomalowane oczy i sprawia mi przyjemność te kilka minut rano z kosmetykami i pędzlami. A teraz warto sprawiać sobie małe przyjemności bo inaczej człowiek oszaleje od tego wszystkiego. 

instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz