W Objęciach Kultury: moje odczucia po koncercie Cracow Guitar Quartet
Witajcie kochani. Dostępu do swoich zdjęć wciąż nie mam ;) ale przecież nie znaczy to że nie mogę trochę poblogować, choćby na komputerze u brata. ;) Kiedyś musieliśmy dzielić 1 komputer na 3 osoby i też dawaliśmy radę. ;)
Dzisiaj chciałabym wam opisać moje wrażenia po koncercie kwartetu gitarowego, który zawitał do naszego Ratusza w Zduńskiej Woli. Cieszę się bardzo, że wybrałam się na niego, bo emocje...
Źródło |
Uwielbiam muzykę i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Mam duszę romantyczki, szybko się wzruszam, piękno działa na mnie jak balsam na rany.
Jeśli chodzi o muzykę to nie mam określonych upodobań. Będzie mi się podobać zarówno cukierkowy pop czy mocne brzmienia metalu. Uwielbiam również od czasu do czasu posłuchać klasyki czy tylko samej muzyki instrumentalnej.
Nie jestem jakoś szczególnie muzykalna choć jakieś tam ucho do muzyki mam, poczucie rytmu także. Lepszy w tej materii jest ode mnie młodszy brat, który właściwie sam nauczył się grać na gitarze (na akustyku i elektryku, choć na basie też coś zagra). Ale słuchać uwielbiam. Nie ważne czy siedzę na komputerze, czy jem śniadanie, czy się maluję, a może nawet czytam książkę. Coś w tle musi grać, nawet jeśli totalnie się wyłączę i nie rozróżniam już słów.
Jest melodia.
W duszy mi graj...
W duszy mi graj...
Źródło |
W niedzielę (22 marca) o godzinie 17:00 odbył się darmowy koncert w zduńskowolskim Ratuszu kwartetu gitarowego Cracow Guitar Quartet, w skład którego wchodzą Joanna Baran, Jadwiga Wołek, Łukasz Dobrowolski oraz Oskar Kozłowski. Ich repertuar ukazuje piękno muzyki tanecznej od czasów renesansu po współczesność.
Nie pamiętam już wszystkich nazw utworów jakie zostały wykonane, ale pojawiło się coś z renesansu, baroku, wieku XX.
Były utwory, które grano kiedyś na dworach możnych tego świata, utwory latynoamerykańskie przy których nogi same ponoszą do tańca, kołysanka, utwór przypominający padający deszcz i burzę czy zlot czarownic.
Ten kwartet to istni wirtuozi gitary. Czułam się jak zaczarowana. Gęsia skórka na rękach towarzyszyła mi niemal przez cały koncert, a zawsze się tak dzieje, jak słyszę czyste dźwięki i cudowną grę. Miałam ochotę kiwać głową, a momentami nawet tańczyć. Ale przy sali pełnej ludzi....nawet nie chcę wiedzieć jak głupio bym wyglądała. ;)
Z nazw pamiętam Kubański krajobraz/pejzaż w deszczu. Naprawdę poczułam się jakbym słuchała padającego deszczu, grzmotów. Brakowało tylko wody, ale gdy zamykałam oczy dosłownie czułam się jakbym stała przy otwartym oknie w deszczową noc. Nie wiem czemu kojarzy mi się ten utwór z nocą, ale jakoś tak właśnie... ;)
Nie pamiętam innych nazw...zapewne osoby, które parają się taką muzyką lub w większości tylko takiej słuchają, bardziej się na tym znają, ale do mnie i tak przemawia taka muzyka.
Gdy słyszę utwory do których kiedyś tańczyli na balach utytułowani od razu wyobrażam sobie przepiękne, choć na pewno bardzo ciężkie i niekoniecznie wygodne suknie, okazałe fryzury, czasami bardziej wymyślne niż te które możemy zobaczyć na pokazach mody czy też fraki, bryczesy, wysokie kołnierze panów. Jak tańczą kadryla, walca czy inne tego typu tańce, raczą się ponczem i zwykle dużo plotkują. ;) Kto jaką ma suknię, kto z kim ma romans. Skandale były na porządku dziennym i były pewną rozrywką tych, którzy obracali się w arystokratycznych kręgach...
Gdy słyszę melodie latynoamerykańskie wyobrażam sobie pary, które tańczą z zapałem, ogniem który gra w ich duszach. I próbują to przekazać poprzez ruch, mimikę.
Gdy słyszę melodie spokojne od razu się uspokajam. Miałam taki moment w swoim życiu studenckim że słuchałam Vivaldiego, Pachelbela czy Mozarta lub instrumentalne wersje piosenek z filmów lub moich ulubionych anime. ;) Od razu się wtedy uspokajałam, stres ze mnie uciekał a ja znów dostawałam kopa do działania.
Nie każdy lubi taki rodzaj muzyki, nie każdemu odpowiada to, że nie ma słów... Jednak dla mnie słowami jest sama melodia, która gra we mnie i może przybrać takie słowa jakie mnie odpowiadają. O miłości, nadziei, a może gniewie i smutku. Jest melodia, jest dźwięk, są niewypowiedziane słowa...
Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję posłuchać zespołów takich jak kwartet gitarowy z Krakowa - serdecznie wam polecam.
Półtorej godziny zleciało mi niesamowicie szybko. I chętnie wybiorę się jeszcze kiedyś na tego typu występ. :)
Z nazw pamiętam Kubański krajobraz/pejzaż w deszczu. Naprawdę poczułam się jakbym słuchała padającego deszczu, grzmotów. Brakowało tylko wody, ale gdy zamykałam oczy dosłownie czułam się jakbym stała przy otwartym oknie w deszczową noc. Nie wiem czemu kojarzy mi się ten utwór z nocą, ale jakoś tak właśnie... ;)
Nie pamiętam innych nazw...zapewne osoby, które parają się taką muzyką lub w większości tylko takiej słuchają, bardziej się na tym znają, ale do mnie i tak przemawia taka muzyka.
Gdy słyszę utwory do których kiedyś tańczyli na balach utytułowani od razu wyobrażam sobie przepiękne, choć na pewno bardzo ciężkie i niekoniecznie wygodne suknie, okazałe fryzury, czasami bardziej wymyślne niż te które możemy zobaczyć na pokazach mody czy też fraki, bryczesy, wysokie kołnierze panów. Jak tańczą kadryla, walca czy inne tego typu tańce, raczą się ponczem i zwykle dużo plotkują. ;) Kto jaką ma suknię, kto z kim ma romans. Skandale były na porządku dziennym i były pewną rozrywką tych, którzy obracali się w arystokratycznych kręgach...
Gdy słyszę melodie latynoamerykańskie wyobrażam sobie pary, które tańczą z zapałem, ogniem który gra w ich duszach. I próbują to przekazać poprzez ruch, mimikę.
Gdy słyszę melodie spokojne od razu się uspokajam. Miałam taki moment w swoim życiu studenckim że słuchałam Vivaldiego, Pachelbela czy Mozarta lub instrumentalne wersje piosenek z filmów lub moich ulubionych anime. ;) Od razu się wtedy uspokajałam, stres ze mnie uciekał a ja znów dostawałam kopa do działania.
Nie każdy lubi taki rodzaj muzyki, nie każdemu odpowiada to, że nie ma słów... Jednak dla mnie słowami jest sama melodia, która gra we mnie i może przybrać takie słowa jakie mnie odpowiadają. O miłości, nadziei, a może gniewie i smutku. Jest melodia, jest dźwięk, są niewypowiedziane słowa...
Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję posłuchać zespołów takich jak kwartet gitarowy z Krakowa - serdecznie wam polecam.
Półtorej godziny zleciało mi niesamowicie szybko. I chętnie wybiorę się jeszcze kiedyś na tego typu występ. :)
2 komentarze