Czy czytanie książek boli? Trochę o współczesnym świecie
Witajcie. Dziś post zgoła odmienny niż zwykle, ponieważ nie będzie w nim nic o kosmetykach, makijażach czy ogólnie o urodzie. Będzie za to o czytaniu książek. I o rozwoju cywilizacji...
Będzie dużo tekstu, ale mam nadzieję, że przeczytanie do końca i podzieliście się ze mną swoim zdaniem. :)
Dlaczego o tym piszę? Otóż pisząc pracę magisterską i robiąc badania w jednej ze szkół podstawowych trochę wzięło mnie na refleksję. Poprawiając pracę po raz n-ty, poszukując kolejnych książek na ten temat dowiedziałam się wielu, czasem bardzo ciekawych informacji. Czasem jednak byłam wręcz przerażona. Dlaczego? Ponieważ młode pokolenia czytają coraz mniej książek a spędzają zbyt wiele czasu przed komputerem, w cyberprzestrzeni. To naprawdę niepokojące. Czy wiecie dlaczego?
Mówi się coraz bardziej o tym jakie to dzisiejsze dzieci są rozkojarzone, nadpobudliwe, mają problemy które możemy porównywać do tych które mają dorośli a co było nie do pomyślenia jeszcze sto lat temu. I to nie tylko wina wychowania dzieci przez rodziców. To tak naprawdę wina całego świata. Być może teraz padnie kilka kontrowersyjnych uwag, ale może zmuszą tym do myślenia.
Czy zdajecie sobie sprawę, że coraz szybszy rozwój technologii obecnych w naszym życiu zagraża dzieciom? Że to co dorosłym wydaje się wręcz już normalne przytłacza dzieci? Są niczym słowiki zamknięte w klatce - dzieci zaatakowane współczesną rozwijającą się technologią od dnia narodzin. Rodzina w której się wychowują już nie przypomina tej w której dorastały dzieci jeszcze sto lat temu.
Oczywiście, zmiany są dobre. Nowe technologie również są dobre. Nie wyobrażam sobie już życia bez komputera, komórki czy innych sprzętów. Rozwój technologiczny nie raz uratował komuś życie i bardzo dobrze, że świat się wciąż rozwija. Tylko, że zapominamy o tym, że aby dzieci prawidłowo się rozwijały potrzebują ciepła domowego ogniska, przytulania, rozmów i miłości. Ale również czytania.
My ludzie jesteśmy jedynym gatunkiem na Ziemi, który przez kilka pierwszych lat życia (a nie tygodni czy kilku miesięcy tylko) potrzebuje pomocy innych aby funkcjonować. Małe dzieci same nie zrobią sobie jedzenia, same się nie przebiorą. Nawet jeśli nie mamy własnych dzieci to przecież zawsze gdzieś w rodzinie ktoś takie maluchy wychowuje. Dzieci są nieporadne i tak naprawdę mija długi czas kiedy stają się samodzielne. Ale tak było od zarania dziejów: dorośli wychowywali swoich potomków. Obdarzali tych małych ludzi opieką, miłością, poczuciem bezpieczeństwa.
Czy zdajecie sobie sprawę, że obecnie dzieci nie czują się już tak bezpiecznie? Są zestresowane - w domu, w szkole, w sieci. Otacza je zbyt wiele przemocy, okrucieństwa, informacji. Internet jest dla nich źródłem różnych informacji, nie zawsze bezpiecznych.
Jeszcze dwadzieścia lat temu Internet był mało komu znany. Ludzie myśleli, że to nie przejdzie - kolejny beznadziejny "wynalazek". Dwadzieścia lat temu! To przecież wcale nie jest dużo.
Sama mam tylko (albo aż) dwadzieścia cztery lata. To co otacza obecnie dzieci dla mnie było nie do pomyślenia gdy miałam 3, 4 czy więcej lat. Były telewizory - wciąż pamiętam ten czarno-biały; były gry - wciąż na strychu mamy konsolę pegasusa, którą podłączało się pod telewizor a grafika była tak rozpikselowana, że teraz wydaje się nam, że to niemożliwe iż mogliśmy w coś takiego grać; były telefony - jednak kiedyś mało kto je miał, dopiero z biegiem czasu coraz więcej osób mogło pozwolić sobie na jego kupno. Były inne sprzęty na prąd, ale czy ktoś mógł sobie wyobrazić, że niemal w każdym domu będzie zmywarka (my jeszcze nie mamy ;)), kuchenka mikrofalowa czy że ludzie będą używali telefonów na dotyk?
Sama mam tylko (albo aż) dwadzieścia cztery lata. To co otacza obecnie dzieci dla mnie było nie do pomyślenia gdy miałam 3, 4 czy więcej lat. Były telewizory - wciąż pamiętam ten czarno-biały; były gry - wciąż na strychu mamy konsolę pegasusa, którą podłączało się pod telewizor a grafika była tak rozpikselowana, że teraz wydaje się nam, że to niemożliwe iż mogliśmy w coś takiego grać; były telefony - jednak kiedyś mało kto je miał, dopiero z biegiem czasu coraz więcej osób mogło pozwolić sobie na jego kupno. Były inne sprzęty na prąd, ale czy ktoś mógł sobie wyobrazić, że niemal w każdym domu będzie zmywarka (my jeszcze nie mamy ;)), kuchenka mikrofalowa czy że ludzie będą używali telefonów na dotyk?
A teraz to wszystko otacza te małe dzieci. A rodzice często o tym zapominają. Zapominają, że dzieci rodzą się z mózgami paleolitycznymi i są zmuszane do życia w ciągłej ewolucji. Tak naprawdę dzieci potrzebują takich samych warunków rozwoju, jakie mieli ich rówieśnicy np. tysiąc lat temu: uczenia się od dorosłych mowy, życiowych umiejętności, mając swobodę i dużo ruchu. A obecnie? Dzieci są osamotnione już od niemowlęctwa: osobne łóżeczka, żłobki, zmuszane są do bezruchu w szkole podczas lekcji, uczenia się bezsensownych przedmiotów (czy naprawdę jest nam to wszystko potrzebne? po co? aby napełniać nasz mózg papką edukacyjną a nie prawdziwą wiedzą potrzebną nam do przeżycia we współczesnym świecie), są oddawane na pastwę mediów, które "karmią" te dzieci przerażającymi wiadomościami. Oczywiście, dzieci po pewnym czasie się dostosowują, ale nie bez pewnych kosztów: ich zdrowie emocjonalne jest zagrożone.
Telewizja, Internet okradają dzieci z czasu, który powinny przeznaczyć na naukę i zabawę, która powinna je rozwijać - ich emocje, motorykę, mózg. Coraz mniej dzieci potrafi samemu zorganizować sobie, wymyślić zabawę która nie będzie opierała się na grze komputerowej czy jakimkolwiek innym gadżecie. Coraz mniej dzieci samemu maluje (chyba że są do tego zmuszane) woląc pokolorować coś gotowego (oczywiście to też jest dobre, ale ma też swoje minusy, gdy dziecko maluje tylko w taki sposób, przepraszam - koloruje). Ich wyobraźnia nie otrzymuje prawidłowych bodźców.
Nic tak nie kształtuje naszej wyobraźni jak czytanie. Jak napisał/powiedział (wciąż do tego nie dotarłam) Michał Boni "czytanie książek uczy rozumienia tekstu, rozumienia rzeczywistości, uruchamia wyobraźnię". Nic, ale to nic tak nie rozwija naszego myślenia, naszej wyobraźni jak czytanie.
Bo czy oglądając film w telewizji myślicie o tym jak wygląda bohater, jak jest ubrany, co robi? Nie - bo wasze oczy to widzą. A czytając książkę? Każdy z nas inaczej wyobrazi sobie czerwoną koszulę czy blond włosy. Dla każdego inaczej będzie wyglądał szybki chód po chodniku czy strzelanie z łuku. Będzie podobny element, ale nasze mózgi są tak wyjątkowe, że nikt nie wyobrazi sobie tej samej rzeczy identycznie.
Dzięki czytaniu książek rozwijamy naszą mowę, poszerzamy nasz słownik słów, pojęć, nasza wyobraźnia pracuje a my rozwijamy się prawidłowo.
Książka jest dobrodziejstwem. Oczywiście nie wszystkie książki są dobre, niektóre nie wnoszą niczego w nasz rozwój.
Dlatego też tak ważne jest czytanie książek dzieciom: bajek, baśni, później książek przygodowych i innych odpowiednich do ich wieku.
Chyba każdy słyszał o kampanii Cała Polska Czyta Dzieciom. Ale czy każdy rodzin czyta dziecku przez 20 minut dziennie - codziennie? Z własnego doświadczenia wiem, że nie. I nie chodzi mi do końca o moje dzieciństwo ale o to co słyszę od dzieci pracując z nimi.
Mnie i mojemu rodzeństwu rodzice czytali: nie codziennie ponieważ budowa domu i praca uniemożliwiały im to, ale gdy tylko znaleźli parę chwil to zawsze czytali nam jakąś bajkę. Przyznaję się do tego, że jako dziecko nie lubiłam sama czytać, choć baśnie o Kopciuszku i innych księżniczkach uwielbiałam, a zwłaszcza te książki, gdzie były dodatkowo piękne obrazki. Dopiero wraz z pójściem do gimnazjum i napotykając na swojej drodze przesympatyczną bibliotekarkę, która umiała dojść do młodego człowieka, zaczęłam czytać nie tylko lektury i baśnie. Niemal co tydzień wybierałam się do biblioteki po nową książkę, którą mogłaby polecić mi pani z biblioteki. I tak czytam do dziś. Staram się codziennie chociaż po kilka stron. Nie zaczytuję się w poważne książki, wciąż uwielbiam czytać baśnie, romansidła, coś związanego z magią. Kręci mnie to i nie wstydzę się tego. Może za kilka lat zacznę poszukiwać też poważniejszą literaturę, ale najważniejsze jest że czytam.
Dzięki temu jestem zdecydowanie lepsza w ortografii niż jeszcze kilka lat temu. Wciąż zdarzają mi się błędy ale już w słowach, których albo rzadko używam albo pierwszy raz o nich słyszę.
Czytanie pomaga dzieciom i jest naprawdę ważne w ich rozwoju. Właśnie dlatego tak dużo czyta się maluchom w przedszkolach czy zerówkach (a przynajmniej mam taką nadzieję, że tak jest). Nie chodzi o to żeby czytać im od razu jakieś wielkie poematy, bo i tak tego nie rozumieją, ale zaczynając od bajek i baśni. Można też samemu wymyślać, mnie się to czasem zdarza. ;) Niech dzieci poznają zaczarowane krainy, niech ich wyobraźnia pracuje, niech dzięki książkowym bohaterom dowiadują się czym jest ciężką praca, przyjaźń, miłość, odwaga.
Wybór jest ogromny, można szukać pomocy w doborze lektury w Internecie, w bibliotekach. Obok tradycyjnych bajek istnieją również bajki terapeutyczne i nie są one przeznaczone tylko dla nieuleczalnie chorych dzieci.
Czy czytanie boli? Czy spędzenie pół godziny przy książce jest takie trudne? Czy ludzi naprawdę dziwi to, że na świecie jest coraz więcej analfabetów (również w krajach wysokorozwiniętych) i dysortografików? Oczywiście, czasami na dysortografię wpływają inne czynniki, ale kiedy słyszę, że trzech na dziesięciu moich znajomych na problemy z ortografią, kiedy to widzę, to naprawdę przeraża. Gdyby każdy z nas czytał codziennie choćby tylko przez 15 minut jakąś książkę (niech to będzie e-book czy pdf) to naprawdę zauważyłby po pewnym czasie, że ortografia sprawia mu mniej problemów (nie chodzi mi o dysortografików z zaburzeniami czytania czy pisania etc. ale o normalne osoby bez takich problemów którym się po prostu nie chce). Oczywiście i w książce znajdą się błędy, ale słownik ortograficzny nie gryzie. ;)
Czytajmy dzieciom! Nie pozwólmy aby współczesny świat sprawił, że nie będą mogły się dostosować i będą apatyczne, depresyjne.
My również czytajmy - dzieci naśladują dorosłych. Jeśli zobaczą czytającego rodzica samo zechce spróbować, będzie domagało się lektury. A nie istnieje nic lepszego jak czytanie.
Czytanie książek - uwielbiam te tradycyjne, z papieru - jest lekarstwem na wiele naszych codziennych trosk. Pomaga nam się uspokoić, wyciszyć, czasem spojrzeć na nasze życie z innej perspektywy.
Czytajmy, bo to naprawdę nie boli.
Czy czytanie boli? Czy spędzenie pół godziny przy książce jest takie trudne? Czy ludzi naprawdę dziwi to, że na świecie jest coraz więcej analfabetów (również w krajach wysokorozwiniętych) i dysortografików? Oczywiście, czasami na dysortografię wpływają inne czynniki, ale kiedy słyszę, że trzech na dziesięciu moich znajomych na problemy z ortografią, kiedy to widzę, to naprawdę przeraża. Gdyby każdy z nas czytał codziennie choćby tylko przez 15 minut jakąś książkę (niech to będzie e-book czy pdf) to naprawdę zauważyłby po pewnym czasie, że ortografia sprawia mu mniej problemów (nie chodzi mi o dysortografików z zaburzeniami czytania czy pisania etc. ale o normalne osoby bez takich problemów którym się po prostu nie chce). Oczywiście i w książce znajdą się błędy, ale słownik ortograficzny nie gryzie. ;)
Czytajmy dzieciom! Nie pozwólmy aby współczesny świat sprawił, że nie będą mogły się dostosować i będą apatyczne, depresyjne.
My również czytajmy - dzieci naśladują dorosłych. Jeśli zobaczą czytającego rodzica samo zechce spróbować, będzie domagało się lektury. A nie istnieje nic lepszego jak czytanie.
Czytanie książek - uwielbiam te tradycyjne, z papieru - jest lekarstwem na wiele naszych codziennych trosk. Pomaga nam się uspokoić, wyciszyć, czasem spojrzeć na nasze życie z innej perspektywy.
Czytajmy, bo to naprawdę nie boli.
__________________________
W kilku wątkach wsparłam się wiedzą znalezioną w książce "Wychowanie przez czytanie" napisanej przez Irenę Koźmińską oraz Elżbietę Olszewską.
W kilku wątkach wsparłam się wiedzą znalezioną w książce "Wychowanie przez czytanie" napisanej przez Irenę Koźmińską oraz Elżbietę Olszewską.
2 komentarze