BHcosmetics, paletka Forever Glam

Dziś na tapecie paletka, którą mam od sierpnia i ostatnio dosyć często maluję nią oczy. Udało mi się ją wygrać u Kamini, która tworzy przepiękne makijaże i czasami charakteryzacje. Mnie do niej daleko, daleko, ale wciąż się uczę i może kiedyś choć trochę jej dorównam. ;)

Paletka ta pochodzi z firmy BHcosmetics i myślę, że część z was gdzieś już słyszała o tej firmie. Mają podobno całkiem niezłe pędzle. Moja paletka to Forever Glam. Znajdziemy w niej 6 satynowych cieni, 2 róże, 1 rozświetlacz oraz 2 błyszczykowe pomadki.


Paletka, podobnie jak paletki Sleek, znajdują się w kartonowych pudełeczkach, które wyglądem przypominają już same paletki. Ta konkretna znajduje się w czarnym kartoniku z czerwonymi wywijasami oraz białymi napisami. Wygląda to całkiem gustownie. :)


Z tyłu znajdziemy skład znajdujących się wewnątrz kosmetyków kolorowych, gdzie została wyprodukowana paletka oraz możemy przeczytać krótki "opis producenta".

Wspaniała, seksowna i w podróży!
Paletka Forever Glam posiada w sobie intrygujące i efektowne cienie do powiek, ust i policzków. Wyposażona jest w 6 migoczących cieni, 2 gorące błyszczyki i podwójny róż do policzków oraz rozświetlacz dla doskonałego wykończenia makijażu.


Brzmi świetnie, prawda? A jak jest naprawdę? Czy cienie mają świetną pigmentację? Czy paletka nadaje się dla osób lubiących mocno podkreślić spojrzenie?


Plastik z którego została wykonana paletka jest naprawdę dobry, a otwieranie paletki nie sprawia problemów, jest jednak na tyle mocne, że nie powinna nam się otworzyć w trakcie podróży. I nie zostają na niej ślady z palców, co bardzo mnie cieszy, bo tego nie lubię, mimo iż bardziej przypomina półmat niż błyszczącą taflę z której łatwiej zmyć wszelakie ślady.


Paletka posiada również duże lusterko, które spokojnie wystarczy nam do całego makijażu. Folia ochronna pomaga nam w utrzymaniu lusterka w czystości. ;)


Tu możecie zobaczyć z bliska zawartość paletki. Wszystkie kosmetyki prócz rozświetlacza znajduja się w okrągłych wpraskach. 


Sześć przyjemnych cieni o satynowo-metalicznym wykończeniu. Mamy tutaj zarówno ciemne jak i jasne cienie oraz fioletowy akcent. Konsystencja jest dosyć przyjemna i wygodnie nakłada się je na powieki. Cienie są dosyć mocno napigmentowane, jednakże podczas rozcierania granice między nimi się zacierają i one same bledną, co nie każdemu może się podobać.


Pierwszy cień to zaróżowiona jasna brzoskwinka (lub coś w tym stylu) która pełnie u mnie zwykle rolę środkowego cienia lub do podkreślenia dolnej powieki. Drugi to chłodny średni brąz, natomiast trzeci to całkiem przyjemny fiolecik (nie za jasny ani za ciemny).


Następnie mamy ozłocony beżyk, który idealnie nadaje się w kącik oka. Stare piękne złoto uwielbiam i jest świetny do zaznaczenia zewnętrznego kącika oka. Ostatni cień nazywam"kosmiczny" granatem (ma lekkie turkusowym zabarwieniem - które ciężko uchwycić). Ten ostatni jest taki specyficzny, ponieważ ma w sobie lekkie nuty matu.


Dwa róże: jasny matowy róż który ma przypominać na policzkach efekt lalki i drugi: lekko brzoskwiniowy z drobinkami. Rozświetlacz ma delikatne fioletowe zabarwienie - będzie idealny dla osób o chłodnej tonacji skóry (jak ja). Pomadkowe błyszczyki sa w dwóch kolorach: cieplejszej czerwieni oraz chłodniejszym różu. 


Rozświetlacz wyszedł jak biały, jednak kiedy nakładamy go na twarz daje przyjemny delikatny efekt rozświetlenia. Różowy róż daje efekt lalki na policzkach więc trzeba bardzo uważać aby z nim nie przesadzić. Będzie zdecydowanie lepszy dla chłodnych typów cery. Ostatni róż natomiast daje migotliwy efekt na policzkach: moje barwi niemal niedostrzegalnie, pozostawia więcej drobinek niż samego koloru.


A tak wyglądają błyszczyko-pomadki. Mnie się bardzo podobają i na moje szczęście do mnie pasują. ;) Nie są jednak zbyt trwałe - u mnie wytrzymują góra 1,5 godziny.



Sama paletka bardzo mi się podoba - jej wykonanie, duże lusterko. Jedynie denerwować może to, że na pomadki opada pyłek z róży czy cieni, gdy je nakładamy na pędzel i niestety lekko je zabrudza.
Brzoskwiniowego różu będę używać najrzadziej, bo jednak lubię gdy coś widać, drugi też nie zawsze będzie pasował. Rozświetlacz i cienie zdecydowanie będą często używane, choć jak wspomniałam efekt podczas rozcierania staje się taki dosyć jednolity. I o dziwo używam jej na co dzień, do pracy, na zakupy etc., ponieważ nie używając tego najciemniejszego cienia spokojnie nadaje się do dziennego makijażu. A nawet i ten najciemniejszy po roztarciu będzie przyjemnie wyglądał. Dla dziewczyn które malują się rzadko będzie to raczej paletka na wyjścia, ponieważ nie każdy też preferuje połyskujące cienie na dzień.

Paletkę, jak i jej wersję nude, można zakupić w internecie. Kosztuje ok. 80 złotych.



Totalnie dzienny (dla mnie) makijaż z kolorowym akcentem w formie kreski wykonanej eyelinerem. Choć użyłam tu trzech cieni to tak się zatarły że delikatnie zachodzą na siebie przypominając raczej jeden cień.



W roli głównej fiolet, który nałożony na brązy całkowicie je zakrył. jak to z fioletem - nie każdemu będzie pasował.



Czerwona pomadka - pierwsze zdjęcie: pomadka nałożona tylko na dolną wargę abyście mogli zauważyć jak różni się od moich ust. Są delikatnie błyszczące, ale spokojnie nadadzą się też na dzień. Jak możecie zauważyć moje usta mają rozmazany kontur, co zawsze mnie denerwuje podczas malowania ust. ;)



I chłodny róż. Mnie bardzo się podoba i też pasuje do mojej cery, jednak nie u każdego się sprawdzi.




Choć paletka ma kilka wad a i zbytnie rozcieranie cieni powoduje jedną plamę koloru to i tak ja lubię i na pewno będę używać zarówno solo jak i z innymi paletkami, cieniami. :)



Pewnie nie każdy zgodziłby się z moją oceną (a może przeciwnie?) jednak mnie się podoba i gdyby nie róże i to zbytnie zacieranie się granic pomiędzy cieniami to byłaby naprawdę świetna paletka.

W następnym poście (już jutro) pojawi się haul - tym razem niekosmetyczny a ubraniowy. :)

instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz